- PiS dzisiaj jest dużą firmą. A rządząc taką firmą, trzeba wiedzieć, że pewne decyzje przekazuje się na dół. (...) Jako ludzie z autorytetem wśród rolników wygraliśmy na wsi dla PiS wybory prezydenckie, potem samorządowe, dwa razy z rzędu wybory parlamentarne. Jeżeli szefostwo mojej partii nie będzie kierować się koteriami, a postawi na dobry wynik całej formacji, to wygra. Ale musi spełnić ważny warunek. Wieś musi zobaczyć, że na listach, na tzw. biorących miejscach, są jej przedstawiciele - powiedział w rozmowie z "Dziennikiem" Mojzesowicz.
Zbuntowany poseł ostrzegł również, że jeśli jego głos nie zostanie wysłuchany, to odejdzie. Tu jednak pojawia się pewna niekonsekwencja. Mojzesowicz groził, ale przed zdaniem partyjnej legitymacji broni się jak może. Na razie przesunął termin ultimatum. Na początku tygodnia mówił, że Jarosław Kaczyński musi podjąć decyzję do piątku, teraz dał prezesowi kolejne cztery dni do namysłu. Kolejne decyzje mają zapaść we wtorek.
Nie będzie kolejnego rozłamu?
2009-04-16
11:20
Wojciech Mojzesowicz grozi, że jeśli PiS nie wystawi w wyborach do europarlamentu "kandydata związanego z polską wsią", odejdzie z partii. Pojawił się jednak problem - Jarosław Kaczyński nie przestraszył się wyborczego ultimatum.