- Po co Pan Bóg sprawił, że jesteśmy śmiertelni. To miała być kara?
- W Piśmie Świętym i w katechizmie czytamy, że "śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących", że "śmierć weszła na świat przez zawiść diabła", że "jest skutkiem grzechu pierwszego człowieka, grzechu pierworodnego". Zatem nie Bóg stoi za śmiercią, ale człowiek. Podobnie jak działalność człowieka jest bliższą lub dalszą przyczyną cierpienia. Wystarczy wspomnieć wypadki samochodowe, zabójstwa, okaleczenia, choroby spowodowane skażeniem środowiska albo niezdrowym trybem życia etc. Jednak mimo wszystko dusza ludzka jest nieśmiertelna. Umiera ciało, a dusza żyje. Stąd we mszy św. pogrzebowej kapłan wypowiada następujące słowa: "Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy". Dla mnie to życie na ziemi jest tylko pewnym rozdziałem. To takie narzeczeństwo z Panem Bogiem. Wiemy, że możemy zostać jego oblubieńcem/oblubienicą, ale musimy o to skutecznie zabiegać, żyć zgodnie z Jego wolą, na Jego warunkach. On na szczęście się nie myli i wymaga od nas tylko dobrych rzeczy. Jeśli zdamy ten egzamin, czeka nas nagroda - małżeństwo. Nierozerwalny związek z Panem Bogiem, czyli wieczna szczęśliwość. Oczywiście już po drugiej stronie życia.
- A czy my się powinniśmy bać śmierci? Czy taki strach jest grzechem?
- Strach przed nieznanym nie jest grzechem. Ale nie powinien nas paraliżować. Jeśli jesteśmy głęboko wierzący, to nie mamy czego się bać. Przecież pójdziemy do nieba, czyli osiągniemy szczęście! Niektórzy się boją, bo to wynika z ich psychiki albo niepogłębionej wiary. Może do końca nie wierzymy w Boga i Panu Bogu? Może wątpimy? Nie zapomnę, jak mojej znajomej dziennikarce umarła mama. Wszyscy składaliśmy jej wyrazy współczucia. Wiedzieliśmy, jak ją kochała. A ona na osobności mi powiedziała, że czasami nie rozumie chrześcijan, dlaczego ubolewają nad śmiercią człowieka, skoro wiedzą, że po drugiej stronie będzie lepiej, nie będzie płaczu, cierpienia. Miała rację. Mogła tak się zachowywać, bo wiedziała, że jej mama była bogobojną kobietą, więc otrzyma nagrodę, a nie karę. I drugi przykład z życia wzięty. Niedawno umarła młoda kobieta, zostawiając męża i małe dziecko. Ona umarła, ale wierzyła Bogu, wierzyła że on zaopiekuje się jej rodziną. Ona się nie buntowała, nie mówiła Bogu "nie". Miała bardzo głęboką wiarę. Prosiła o ostatnie namaszczenie. Była spokojna. Człowiekowi wierzącemu jest łatwiej żyć, ma większą pogodę ducha, radość, ma mniej lęków, czyli rzadziej odczuwa niepokój. Wystarczy poczytać żywoty świętych. Oni nie wzbraniali się przed odejściem z tego świata. Przecież dążymy do pełnego zjednoczenia z Bogiem, do oglądania Go twarzą w twarz.
- Każdy człowiek jest zaprogramowany? Czy z góry wiadomo, ile będzie żył i jak umrze?
- W mitologii greckiej spotkaliśmy się z pojęciem fatum - czyli człowiek był skazany. Bez względu na to co zrobi, jak będzie żył, bogowie i tak ustalili jego nieuchronny, nieodwracalny los. Nikt niczego nie mógł zrobić wbrew bogom. Ludzie byli ograniczeni. Takie było przekonanie. Natomiast my wierzymy, że Bóg dał nam wolną wolę i nie skazuje nas (np. nie decyduje o tym, że umrzemy w grzechu, popełnimy samobójstwo itp.). To byłoby wbrew Jego naturze. Tylko Bóg jedynie wie "z góry", jak wybierzemy, jak będziemy żyć, jak umrzemy. Podkreślam: wie, a nie skazuje nas na taki, a nie inny los. Wie, jakiego wyboru dokona człowiek, ale nie narzuca mu go, nie zmusza go do tego. I cierpi, boleje, gdy człowiek ściąga na siebie potępienie, przegrywa swoje życie wieczne, bo bardzo nas kocha.
- Skoro nas tak kocha, to po co stworzył raka, dlaczego umierają małe niewinne dzieci?
- Tak jak wyżej już wspomniałem, nie Bóg, ale człowiek sprowadził na ziemię cierpienie. Pan Bóg nie czyni zła, bo to byłoby sprzeczne z jego naturą. Bóg jest Miłością, Dobrocią. W pytaniu jest mowa o chorobach cywilizacyjnych. Już w tych słowach kryje się odpowiedź na pańskie pytanie. Człowiek narusza prawa przyrody, prawa naturalne i często to jest przyczyną naszych cierpień albo cierpień naszych bliskich. To jest oczywiście konsekwencja wolności człowieka, że czyni sobie ziemię poddaną nie wedle zamysłu Bożego, ale czysto ludzkiego. Wynika to z nieposłuszeństwa Jego nauce, poprawiania Jego przykazań. Trzeba też być świadomym, że w bardzo wielu zdarzeniach tych przyczyn nie odnajdziemy, po ludzku będzie nam je trudno zrozumieć. One pozostaną tajemnicą i nikt nie pozna na nie odpowiedzi. Zapyta pan "dlaczego?", ale odpowiedzi pan nie znajdzie. Należy wówczas prosić Boga o ukazanie sensu tego zdarzenia i zaufać, że On bez względu na wszystko i tak będzie się nami opiekował, że pomoże nam nieść nasz własny krzyż. Nieraz nasze cierpienie może owocować tym, że ktoś z bliskich się nawróci, opamięta, powstanie z nałogu etc. I jeszcze jedno. Pan Bóg mógłby zapobiec wielu tragediom, wojnom. Ale wówczas pogwałciłby, odebrał nam największy dar, który nam ofiarował, a który nas wyróżnia spośród innych istot żywych - wolną wolę.