Nie było polskich obozów koncentracyjnych

2008-11-27 3:00

Na kłamstwa zachodniej prasy, takie jak w niemieckim "Die Welt", musimy reagować bardzo ostro - apeluje historyk Piotr Gontarczyk.

"Super Express": - Niemiecki dziennik "Die Welt" napisał, że w czasie II wojny światowej na Majdanku istniał "polski obóz koncentracyjny". To już niestety nagminne - wcześniej takie oskarżenia wobec Polaków wysuwała m.in. brytyjska prasa. Wszystko prowadzi do zrzucenia na nas odpowiedzialności za zbrodnie nazistów, w tym za Holokaust...

Piotr Gontarczyk: - Muszę to skomentować jednoznacznie - są to informacje kuriozalne. Zresztą nie ma co się dziwić, na Zachodzie od dawna powstają książki, które w takim właśnie świetle przedstawiają Polskę, a szczególnie historię Żydów w naszym kraju. To historia całkowicie wypaczona. Artykuły prasowe, które obecnie powstały, są ich pokłosiem. Jeżeli na amerykańskich uniwersytetach naukowcy, nie znając polskich dokumentów, wytwarzają zniekształcony, stereotypowy obraz Polski, to później podchwytują go media. Takie rzeczy mają miejsce nawet na bardzo prestiżowych uniwersytetach. Przykładów można podać wiele.

- Jak wytłumaczyć to, że naszą historię fałszują właśnie Niemcy?

- Nie potrafię tego wytłumaczyć. To skandal. Coś takiego zdarzać się nie może. Jak to możliwe, żeby gazeta wydawana w Niemczech - historycznym następcy hitlerowskiej III Rzeszy - wypisywała, że w czasie wojny były polskie obozy koncentracyjne.

- Co może być przyczyną takich publikacji?

- Elementarne braki w wiedzy. Poza tym w Niemczech od kilku lat widać próby wypierania powszechnego kiedyś poczucia winy i wstydu za to, co pokolenie Niemców żyjące pod rządami Hitlera robiło podczas II wojny światowej. Te własne winy systematycznie przekierowują na innych - Polaków, Czechów. To wiąże się w jedną całość z kwestią wypędzonych, których historia jest notorycznie fałszowana.

- Skąd się wziął ten skandaliczny termin: "polskie obozy koncentracyjne"?

- Wydaje się, że jest to kalka geograficzna. Niestety, ludzie niekompetentni często nie widzą żadnej różnicy pomiędzy sensem geograficznym tego terminu a jego drugim znaczeniem, z którego wynika, że skoro obozy znajdowały się na ziemiach polskich, to zbudowali je Polacy. W tym przypadku to podwójne znaczenie jest wyjątkowo niefortunne. Używanie terminu "polskie obozy koncentracyjne" stanowi zatem sumę kłopotów językowych i niewiedzy. Ale to nie zwalnia z odpowiedzialności osób dopuszczających się takich błędów.

- Czy zna pan inne przypadki użycia tego terminu w Niemczech?

- Być może takie przypadki się zdarzały, ale przede wszystkim słyszałem o użyciu tego terminu w prasie anglosaskiej.

- Można powiedzieć, że prasa niemiecka, a przede wszystkim anglosaska stosuje takie zabiegi celowo?

- Niekoniecznie. Wynika to między innymi z tego, że prasa czerpie z historiografii, która opiera się na informacjach niezweryfikowanych naukowymi metodami. Wróćmy do Stanów Zjednoczonych - tam nikt nie badał prawdziwych dziejów polskich Żydów. Wielu tamtejszych badaczy w ogóle nie zna polskich archiwów, dokumentów polskich władz czy organizacji społecznych. Nie pracuje na podstawowych dokumentach pochodzących z opisywanej przez nich epoki. Wystarczy, że jakaś osoba ma niesympatyczne resentymenty w stosunku do Polski - trafia to bez żadnej weryfikacji do literatury, następnie do prasy - i rzeczywisty obraz mamy zafałszowany. Odpowiedzialność za dobrą kondycję tego rodzaju historiografii ponosi także słabość nauki polskiej. Przez 50 lat komunizmu nie można było prowadzić normalnych badań naukowych na ten temat, toteż różne aspekty historii Polski, np. stosunki polsko-żydowskie, opisywali inni.

- Czy możemy liczyć na to, że tego typu publikacje, jak w "Die Welt" przestaną się wreszcie ukazywać?

- Jestem zwolennikiem podejmowania bardzo radykalnych kroków przez polskie władze, polską dyplomację, polską opinię publiczną. Powinniśmy reagować bardzo ostro. Polityka to jedno. Najgorsze jest to, że Polska nie uczestniczy w ogólnoświatowym rynku naukowym. Polscy historycy nie wydają wartościowych książek dotyczących np. dziejów Żydów w Polsce. I tu jest pies pogrzebany... Polityka i sytuacja w mediach są dopiero pewną konsekwencją tego stanu rzeczy. Do tego, aby demistyfikować mity takie jak te pojawiające się teraz w niemieckiej prasie, potrzebne są najpierw solidne badania naukowe i książki polskich historyków wydawane po angielsku i niemiecku. Jak będzie solidna literatura przedmiotu, będzie w oparciu o co prowadzić niezbędne działania dyplomatyczne.

Piotr Gontarczyk

Historyk i politolog, wicedyrektor Biura Lustracyjnego IPN, współautor, razem ze Sławomirem Cenckiewiczem, książki "SB wobec Lecha Wałęsy". Ma 38 lat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki