Piętnastu archeologów jest już gotowych do misji. Skrzyknęli się po informacjach gazet i opowieściach naocznych świadków, że w Smoleńsku kilka tygodni po katastrofie na miejscu wciąż są znajdowane rozmaite przedmioty. Są profesjonalistami, więc chcą dokładnie przeczesać miejsce. Za darmo i na ochotnika. Mają dokładny plan pracy, nie będą poruszać się jak grzybiarze po lesie.
Najpierw podzielą miejsce katastrofy na kwadraty. W ich obrębie wytyczą równoległe linie. Wzdłuż tych linii będą się poruszać ekipy badaczy. W poszukiwaniach ma im pomóc specjalistyczny sprzęt. Przygotowania do wyjazdu rozpoczęły się już na początku maja. Ale niestety wciąż brakuje zgody strony rosyjskiej. Problemem jest fakt, że lotnisko w Smoleńsku ma status obiektu wojskowego. Negocjacje się przeciągają.
- Nie znamy terminu wyjazdu - usłyszeliśmy wczoraj w sekretariacie Instytutu Archeologii i Etnologii PAN. Z Centrum Informacyjnego Rządu dowiedzieliśmy się, że grupa wyjedzie najpóźniej... za dwa tygodnie.