Nie chciał patrzeć na śmierć ojca

2007-10-25 20:24

- Średnio się cieszę, że ten spektakl w ogóle powstał. Nikt nie pytał mnie o zgodę, nie byłem też konsultantem przy tej produkcji - mówi nam Paweł Wawrzecki (57 l.), znany i lubiany aktor.

W najbliższy poniedziałek w Programie 1 Teatr Telewizji pokaże "Aferę mięsną". To wstrząsająca opowieść o głośnym, pokazowym procesie lat 60., podczas którego na karę śmierci został skazany Stanisław Wawrzecki ( 43 l.) - ojciec aktora.

Obejrzy z drżącym sercem

Paweł Wawrzecki mówi nam, że najchętniej do tragedii sprzed 42 lat już by nie wracał. Mimo to z drżącym sercem zasiądzie przed telewizorem, bo rodzinna historia sprzed lat ciągle go zajmuje, a Janusza Dymka, reżysera przedstawienia, zna bardzo dobrze. Choć miał od niego propozycję, nie zdecydował się na wzięcie udziału w spektaklu.

Ojca doskonale pamięta. Silny, wysoki. Wpływowy dyrektor Miejskiego Handlu Mięsem. Nadzorował miejskie sklepy.

- Nie był postacią kryształową, przyznał się do brania łapówek. Choć na bestialską śmierć na pewno nie zasługiwał - to został na nią skazany. Przez powieszenie. Wyrok wykonano.

- Obejrzę to przedstawienie, bo to dla mnie bardzo ważny temat - mówi "Super Expressowi" Paweł Wawrzecki.

Polska lat 60. to czas jego dzieciństwa, ale i największej życiowej tragedii. Miał wtedy 15 lat.

Do partii trafia donos informujący o łapówkarstwie i układach między dyrektorami a kierownikami warszawskich sklepów mięsnych. W wyniku śledztwa na ławę oskarżonych w pokazowym, szybkim procesie trafia m.in. Stanisław Wawrzecki, ważny partyjny dyrektor. Partii zależy na spektakularnym wyroku, bo muszą być winni tego, że sklepy świecą pustkami.

Z ojcem już się pożegnał

Spektakl precyzyjnie obnaża mechanizmy komunistycznej władzy, a przede wszystkim wzrusza.

- Osoba Wawrzeckiego jest ważna, ale przedstawienie ma przekaz uniwersalny. To przestroga dla współczesnych, że każdy totalitaryzm prowadzi do wynaturzeń i zbrodni - mówi Tadeusz Bradecki (52 l.), aktor grający obrońcę Stanisława Wawrzeckiego.

W wielu scenach pojawia się żona głównego oskarżonego oraz jeden z jego trzech synów, który nie odstępuje matki na krok. Razem szlifują sądowe korytarze, błagając o widzenie z ojcem. Widzimy syna na sali sądowej, gdy słyszy, jak sędzia Roman Kryże skazuje mu ojca na śmierć. Czy tak było w rzeczywistości? Trudno powiedzieć. Paweł Wawrzecki do tamtych wydarzeń nie chce wracać .

- To dla mnie bardzo bolesne wspomnienie - mówi nam. - Ja się w specyficzny sposób, po męsku, pożegnałem z ojcem (...). Powiedziałem: "No to cześć, tato, widzimy się za tydzień" - opowiadał o ostatnim spotkaniu z ojcem w filmie "Śmierć w majestacie prawa".

Janusz Dymek (69 l.), reżyser "Afery mięsnej":

- Z Pawłem Wawrzeckim znamy się od lat. Wielokrotnie proponowałem mu, żebyśmy razem obejrzeli to przedstawienie. Żebyśmy razem rozbroili ten granat. Nie chciał. On tę tragedię przeżywał już wielokrotnie. Pisały o tym gazety, powstał film dokumentalny. Musi być uodporniony. Jestem przekonany, że nic złego między nami się nie wydarzy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki