Po sześciu dniach leczenia obustronnego zapalenia płuc i poważnej niewydolności serca stan Jaruzelskiego poprawił się na tyle, że lekarze pozwolili mu opuścić szpital. Ale wczoraj autor stanu wojennego nie chciał rozmawiać o swoim zdrowiu. Złożył tylko noworoczne życzenia i zaprzeczył, że podczas spotkania z księdzem został namaszczony. Rozmowa z duchownym trwała ponad 20 minut i odbyła się z inicjatywy księdza.
Prosto ze szpitala funkcjonariusze BOR mieli zawieźć generała do jego warszawskiej willi.
Przeczytaj koniecznie: Gen. Wojciech Jaruzelski: Ksiądz mnie nie nawracał, nie było sakramentu namaszczenia
- Przed wypisaniem ze szpitala zaleciłem panu Jaruzelskiemu, żeby sporo spacerował. Po wielodniowym leżeniu w łóżku, ruch jest mu bardzo potrzebny - mówi Tadeusz Żechowicz, ordynator oddziału wewnętrznego w olsztyńskiej poliklinice. - Wypisaliśmy go w dobrym stanie i jest szansa, że domowe leczenie przez kolejne dni wystarczy, żeby całkowicie doszedł do zdrowia.
Wojciech Jaruzelski zaczął nagle opadać z sił już w Wigilię. Jego ochroniarze w sobotę nad ranem przywieźli go z posiadłości na Mazurach do szpitala MSWiA w Olsztynie. Najlepsi specjaliści całe święta walczyli o uratowanie życia Jaruzelskiemu. Przy łóżku generała w najtrudniejszych momentach czuwała też jego córka Monika.