Z czasem stała się kobietą, której zapragnął. Chciał ją mieć nawet za cenę śmierci - własnej lub tego drugiego... Dlatego z zimną krwią zaszlachtował Zenona (59 l.), męża Ewy. Bo stał mu na drodze do szczęścia...
Karol znał panią Ewę całe życie. Mieszkali w tej samej kamienicy w Bydgoszczy (woj. kujawsko-pomorskie). Chłopak już jako małe dziecko uwielbiał przesiadywać u tej dobrej, troskliwej kobiety. Nie było żadną tajemnicą, że w jego rodzinnym domu nie działo się dobrze - matka większość dnia spędzała na pijaństwie, Karol rósł bez miłości i matczynej czułości. Szukał ich u pani Ewy.
Z czasem, kiedy z chłopca zaczął przeistaczać się w młodego mężczyznę, jego fascynacja starszą kobietą robiła się coraz bardziej niezdrowa. W końcu Karol ubzdurał sobie, że kocha panią Ewę i chce z nią być.
Zaczął coraz natrętniej nachodzić sąsiadkę. Nie kryjąc się zupełnie ze swoimi uczuciami, przesiadywał u niej całymi dniami. Pani Ewa postanowiła rozwiązać tę chorą sytuację. - Powiedziałam mu, żeby przestał wtrącać się w moje życie i dał mi święty spokój - opowiada roztrzęsionym głosem kobieta.
Wtedy Karol eksplodował. Z szałem w oczach rzucił się z pięciami na panią Ewę. Czuł się wzgardzony, odrzucony i chciał, żeby ona z tego powodu cierpiała. Wymierzył jej potężny cios w twarz. Pewnie biłby dalej, gdyby na pomoc ukochanej nie przybiegł pan Zenon. Własnym ciałem zasłonił kobietę przed atakiem szaleńca.
Zaślepiony z wściekłości Karol stanął twarzą w twarz ze swoim "rywalem". Nienawiść i paląca od dawna zazdrość zapanowały nad nim. Obalił mężczyznę na ziemię, porwał kuchenny nóż i zaczął go dziko dźgać. Uderzał raz za razem, w sumie zadał kilkadziesiąt ciosów.
W tym czasie pani Ewa wybiegła na zewnątrz i zaczęła krzyczeć po pomoc. Sąsiedzi wezwali policję, niestety, pomoc nie przyjechała na czas. Pan Zenon wykrwawił się na podłodze swojego mieszkania.
Jego zabójca odpowie teraz przed sadem. Oby całe życie gnił w więzieniu.