Ciągle pamiętają gorączkową walkę z szalejącym żywiołem, kiedy w płomieniach stanęła jedna ze stodół. Ledwo udało się ugasić pożar, jak płomienie ogarnęły kolejny budynek. A kiedy i tu udało się ugasić, zapłonęła następna stodoła. Straty oszacowano na 300 tys. zł.
- W tej stodole, co mi spłonęła, miałem 20 ton zboża i 500 kilo koncentratu - opowiada ze wściekłością Roman Walczak (49 l.), jeden z pogorzelców.
Mężczyzna, jak zresztą i wszyscy w Nowej Wsi, odetchnął z ulgą, gdy usłyszał, że policja znalazła winnego podpaleń. Tomasz Wajs został zatrzymany i... puszczony wolno do domu. Bo natychmiast przyznał się do wszystkiego i opowiedział ze szczegółami, jak było. Dzięki temu na proces czeka na wolności.
Dobrzy ludzie z Nowej Wsi uznali więc, że nie będą czekać, aż szaleniec puści z dymem ich dobytek. - Nie damy się podpalaczowi! - mówi Józef Więzowski (47 l.). Mężczyz-na powołał Komitet Obrony Rolników, który ma pilnować obejść przed piromanem. Oby udało im się uchronić dobytek!