- Władze PO zaapelowały do prezydent, żeby ograniczyła wysokość nagród dla najwyższych rangą urzędników - przypomniał jej wczoraj wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna (46 l.). Chodzi o gigantyczną sumę - 85 tys. zł premii dla każdego z czterech wiceprezydentów miasta. Co na to Gronkiewicz-Waltz? Udaje, że... nie słyszy, co się do niej mówi.
To już drugi apel w ostatnim czasie, w którym Schetyna przywołuje Gronkiewicz-Waltz do porządku. W ubiegłym tygodniu również nie zostawił na niej suchej nitki. - Uważam, że urzędnicy powinni bardzo pilnować nie tylko przejrzystości, ale też skromności, szczególnie dzisiaj, w trudnej sytuacji - mówił. Wcześniej premier Donald Tusk (52 l.) i minister ds. walki z korupcją Julia Pitera (56 l.) wzywali prezydent stolicy do racjonalnego wydawania pieniędzy. - Nagrody trzeba przyznawać wstrzemięźliwie - grzmiał Tusk. A Julia Pitera mówiła jeszcze ostrzej. - Prezydent stolicy nie powinna, zwłaszcza w czasie kryzysu, rozdawać tak wysokich premii - podkreśliła Pitera.
Ale prezydent Warszawy drwi ze swoich liderów partyjnych i otwarcie szydzi sobie z Polaków. Twierdzi, że astronomiczne premie dla stołecznych urzędasów to... nie jest duża kwota! - W Warszawie, gdzie jest 2-proc. bezrobocie, ciągle nie mogę pozyskać dobrych fachowców, więc na swoich pracowników chucham i dmucham - tłumaczyła wczoraj bezczelnie Gronkiewicz-Waltz w Radiu Zet.