Wałujew promuje u nas film "Kamienny łeb", pokazywany na festiwalu kina rosyjskiego. Obraz opowiada o byłym bokserze, który w czasie kariery nie odczuwał bólu, a po wypadku traci pamięć i chce zacząć nowe życie.
- Kto wie, może kiedyś zostanę aktorem, choć to nielekka robota. Na razie nie mam najmniejszego zamiaru kończyć pięściarskiej kariery. Bo niby dlaczego? - pyta Wałujew. - Przecież nie dlatego, że uległem ostatnio Davidowi Haye'owi w walce, której w mojej opinii nie przegrałem. Czekam na kolejne szanse - deklaruje.
Rosyjski bokser wyklucza, by jego przeciwnikiem mógł zostać rozpoczynający karierę w wadze ciężkiej Polak Tomasz Adamek (33 l.).
- To mało prawdopodobne. Chcę w końcu powalczyć z kimś o podobnych warunkach fizycznych, żeby miał przynajmniej ze 120 kilo i umiał przyłożyć. Nie chce mi się już biegać po ringu za takimi, co nie ważą nawet setki. Czuję się wtedy jak niedźwiedź ganiający swoją zdobycz po całej klatce. Adamek jest dobrym bokserem, ale jak się z nim spotkam, to będą o mnie mówić: "O, znowu walczy z jakimś małym i chudym". Potrzebuję kogoś innego, a Adamek na pewno znajdzie godnego rywala - przekonuje Wałujew.
Przyjechał do Polski z żoną Galią. To dla niej kiedyś ten olbrzym pisał... wiersze.
- No, do Puszkina to mi daleko - zaskakująco łagodnie uśmiecha się Wałujew.