"Super Express": - Dlaczego Rosja cieszy się, że w Polsce i w Czechach nie powstanie amerykańska tarcza antyrakietowa?
Andriej Klimow: - Ponieważ mogła skłócić nasze kraje i narody. Skoro jednak jej nie będzie, nie będzie też podstaw do podejrzliwości ze strony rosyjskiej, wynikającej z obawy, że blisko granic Federacji Rosyjskiej znajduje się instalacja militarna, która może kiedyś jej zagrozić. Zniknęła więc przeszkoda, żeby opierać wzajemne stosunki na przyjaznej atmosferze.
- Tarcza miała mieć charakter defensywny - zabezpieczać przed atakiem Iranu.
- Słowa to słowa, a fakty to fakty. My - Rosjanie i Amerykanie - mamy wiele lepszych instrumentów dla zatrzymania irańskiego programu, niż budowa obiektu wojskowego w pobliżu Rosji.
- Prof. Richard Pipes w wywiadzie dla "Super Expressu" uznał amerykańską postawę za naiwną - oddali tarczę, nie uzyskując od Rosji nic w zamian...
- To nie jest sprawa, którą się załatwia metodami właściwymi dla bazaru. Swego czasu zapowiedzieliśmy, że jeżeli Stany Zjednoczone zdecydują się na budowę militarnej instalacji, która będzie nam zagrażać, będziemy musieli odpowiedzieć budową analogicznych instalacji - m.in. w graniczącym z Polską obwodzie kaliningradzkim. Gdy dowiedzieliśmy się, że USA rezygnują z tych planów, od razu ogłosiliśmy, że i my przestajemy pracować nad adekwatną odpowiedzią. Poza tym błędne jest przypuszczenie, że Ameryka zmieniła plany, aby dogodzić Rosji. Sądzę, że administracja Obamy uznała wariant tarczy za zbyt kosztowny i niezbyt wygodny politycznie, bo prowokujący zepsucie stosunków z Rosją. Nie postrzegamy tego jako zwycięstwa Rosji. To zwycięstwo zdrowego rozsądku.
- Co z Iranem?
- Przed potencjalnym niebezpieczeństwem oczywiście należy się zabezpieczyć. W pierwszym rzędzie kraje posiadające głowice jądrowe nie powinny zamieniać dialogu na jednostronne działania.
- A taki wariant: amerykańsko-rosyjska tarcza w Polsce i w Czechach?
- To pytanie do specjalistów od wojskowości, a nie do polityka.
- Polityka zapytam więc o co innego, bo sprawą tą zajęła się wczoraj niższa izba rosyjskiego parlamentu: czy 17 września 1939 Związek Sowiecki wyzwolił Polskę?
- Nie jestem specjalistą od historii, jestem specjalistą od współczesnej polityki. Historycy powinni zajmować się przeszłością, a politycy - teraźniejszością i przyszłością. Podczas lekcji historii w szkole i zajęć z historii na uniwersytecie słyszałem, że Związek Sowiecki wyzwalał Polskę - i w to wierzyłem. Moi polscy koledzy - młodzi ludzie, z którymi utrzymywałem kontakty będąc w Komsomole - potwierdzali to. Bardzo nas cieszyło, że łączy nas taka przyjaźń. Oglądaliśmy takie filmy jak "Czterech pancernych i pies" w przekonaniu, że spoiwem dla naszej przyjaźni jest krew przelewana we wspólnej walce z nazizmem.
- Dla polskich członków załogi czołgu "Rudy" walka z nazizmem rozpoczęła się 1 września 1939 r. Film nie wnika, w jaki sposób znaleźli się w tajdze. A było tak: po 17 września - inwazji Armii Czerwonej, która współpracowała z Wehrmachtem - zostali wywiezieni z Polski jako niewolnicza siła robocza. Ich przygody poznajemy od napaści Niemiec na ZSRS, kiedy z niewolników znów stali się żołnierzami. Uchwała polskiego Sejmu nie dotyczy 1945 r. - rozgromienia nazizmu - lecz 1939 r. Pana partyjny kolega mówił: "gdyby nie Armia Czerwona, współcześni Polacy byliby służącymi i prostytutkami u Aryjczyków". Zaś oficjalna odpowiedź rosyjskiej Dumy nie zauważa, że do 22 czerwca 1941 r. Związek Sowiecki robił wszystko, aby tak właśnie się stało.
- Po 70 latach nie ma sensu szukać nowych podziałów. Władimir Putin - przedstawiciel Rosji i mojej partii - podczas przemówienia na Westerplatte jasno to wyraził. Zdaje mi się, że w Polsce ktoś chce polać oliwą żarzące się węgle historycznych sporów. To tak, jakbyśmy dali posłuch ludziom, którzy uważają, że Polaków cały czas trzeba ukarać za okupację Kremla w latach 1610-1612. Ale to przeszłość. Nie ma sensu co chwila o niej przypominać. Przeszłość nie powinna szkodzić teraźniejszości.
- To po co Duma reaguje na dokument polskiego Sejmu dotyczący przeszłości?
- Przedstawiliśmy Polakom nasz punkt widzenia: że niedorzeczne jest zrównywanie III Rzeszy ze Związkiem Sowieckim, nazywanie ZSRS okupantem i mówienie, że odpowiada on za ludobójstwo.
- 17 września tego nie potwierdza?
- Zrobiliśmy to, aby uratować choć część ludności Polski, kiedy nazistowskie Niemcy postanowiły zniewolić wasz kraj.
- W efekcie tego ratunku tysiące ludzi załadowano do bydlęcych wagonów i zamieniono w niewolników, wielu zabito...
- Członkowie mojej rodziny również zginęli z rąk stalinowskiego reżimu, zginęli też członkowie rodzin moich przyjaciół.
- Ta ofiara wymaga osądu.
- My osądzamy. Ale nie można mylić pojęć. Musieliśmy odpowiedzieć na uchwałę polskiego Sejmu, bo pod jej wpływem znajdują się u was ludzie, którzy mówią wiele groźnych słów nie przeciwko Stalinowi, ale przeciwko dzisiejszej Rosji. Nie chcemy podsycać emocji, lecz nakierować je na rozsądne rozwiązania.
- Jakie?
- Niech zajmą się tym historycy. Po co ja i pan - dorośli, poważni ludzie - mamy się dzisiaj spierać o to, co miało miejsce 70 lat temu? Związku Sowieckiego już nie ma, nie żyje też rządzący nim wówczas Gruzin. Po co mamy cały czas wracać do tego tematu? A może za równie aktualne traktujmy wydarzenia sprzed 600 albo 1000 lat?