Stać cię na wykupienie dodatkowego ubezpieczenia, to ominiesz kolejkę na operację czy specjalistyczne badanie - taką ofertę przedstawiła wczoraj Polakom minister Kopacz.
Jak wcześniej pisaliśmy, ubezpieczenia mają być dobrowolne. Minister chce, by publiczne placówki mogły przyjmować pacjentów z dodatkowymi ubezpieczeniami "po godzinach". Np. popołudniami i wieczorami lub kiedy skończą im się kontrakty z NFZ. Taka regulacja ma, zdaniem Ewy Kopacz, zabezpieczyć interesy pozostałych pacjentów. Ministerstwo twierdzi zresztą, że "zwykły" pacjent też zyska. Z normalnej kolejki wypadną bogaci i wówczas pozostali mają krócej czekać.
Dodatkowe ubezpieczenia mają obowiązywać od przyszłego roku. Tak naprawdę mają one uzdrowić finanse NFZ i publicznych szpitali. Ewa Kopacz liczy na to, że pieniądze, które teraz pacjenci zostawiają w prywatnych gabinetach, trafią do publicznych placówek.
Zapowiedzi ministerstwa wywołują krytykę. - Jest to dyskryminacja ze względu na majątek. I to głównie dyskryminacja ludzi starszych, którzy całe życie pracowali i z ich pieniędzy budowano szpitale - argumentuje konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski. Krytykują też politycy. - Ci, którzy pieniędzy nie mają, będą stali w kolejce. To pozostawia dużo wątpliwości - uważa podobnie poseł i lekarz pediatra Bartosz Arłukowicz (40 l.).