Motocykle to była życiowa pasja Arka. Ta pasja przyniosła mu też śmierć. Mężczyzna był dumnym posiadaczem pięknej maszyny marki Suzuki.
Przez długą zimę z utęsknieniem czekał na pierwszy powiew wiosny, kiedy znowu będzie mógł wybrać się swoim motorem na przejażdżkę.
Przeczytaj koniecznie: Autostrada A1 - miliony poszły w błoto
Dlatego gdy tylko zrobiło się trochę cieplej i bardziej sucho, Arek postanowił wyruszyć. Nie mógł przewidzieć, że...
Jechał po jednej z bydgoskich ulic, gdzie ograniczenie wynosi 50 km na godzinę. Arek jechał jednak szybciej. Z jaką prędkością? Tego policja woli nie mówić. - Biegli muszą to ustalić, wtedy też będziemy wiedzieć, kto zawinił nieszczęściu - wyjaśnia Paulina Więcławska (26 l.) z zespołu prasowego bydgoskiej policji. Wiadomo, że Arek zderzył się z samochodem osobowym.
Patrz też: Wilanów: Autobus zmiażdżył kobiecie nogi
Niegroźna dla auta stłuczka, w przypadku motocyklisty okazała się tragiczna. Arek spadł ze swojej maszyny i potoczył się po jezdni. Prosto pod koła dużego, terenowego samochodu jadącego z przeciwka. Kierowca auta nie zdążył wyhamować, nie zdążył wyminąć motocyklisty.
Koła jego auta przejechały po głowie nieszczęśnika. Kask nie mógł pomóc.
Na miejsce tragedii natychmiast przyjechały mama i siostra Arka. Czy kiedykolwiek pogodzą się z tragedią?
Niestety, polskie drogi będą tego roku scenami setek takich dramatów. W 2009 roku w wypadkach zginęło ponad trzystu motocyklistów. Czy tragiczna historia Arka może ocalić choćby jedno życie?