"Super Express": - Dlaczego kryzys w Stanach Zjednoczonych nastąpił niespodziewanie? Czy analitycy nie mogli przewidzieć jego nadejścia?
Stanisław Kluza: - Sytuacja kryzysowa jest zawsze sytuacją trochę nagłą, trochę niespodziewaną i zdecydowanie niechcianą. W USA kilka razy była przeprowadzana dyskusja o konieczności lepszego nadzoru nad całym rynkiem finansowym, jak i nad poszczególnymi, największymi jego uczestnikami. Ta debata nie przyniosła pożądanego efektu, została zaniechana.
- Przejdźmy do konkretnych przyczyn kryzysuÉ
- Należałoby zwrócić uwagę na kilka elementów. Element pierwszy: W Stanach Zjednoczonych w ostatnich latach mieliśmy do czynienia z bardzo niskimi stopami procentowymi. To zachęcało ludzi do brania bardzo dużych zobowiązań kredytowych. Coraz łatwiej było zdobyć zdolność kredytową, a ryzyko takiego kredytowania brały na siebie banki.
- Od kiedy taka sytuacja miała miejsce?
- Od 2005 roku. Dochodzi do tego kwestia specyficznego systemu biznesowego, który ma miejsce w USA. To szczególna rola, jaką zajmują tam pośrednicy finansowi. W Polsce jest tak, że ryzyko kredytowe bierze na siebie tylko ten, kto udziela kredytu, np. bank. W Stanach Zjednoczonych jakąś część tego ryzyka mogą brać na siebie pośrednicy. Doszło do sytuacji, że na rynku działało bardzo wielu małych pośredników i każdy z nich brał na siebie jakieś małe ryzyko kredytowe. Przez to skala zagrożenia była niewidoczna. Ale jeśli połączylibyśmy te wszystkie ryzyka w jedną większą całość, okazałoby się, że ono jest ogromne. I jeszcze jedna rzecz: gdy w pewnym momencie bankom zaczynało brakować pieniędzy, to aby prowadzić dalszą akcję kredytową, obracały kredytami przyznanymi wcześniej. Można powiedzieć, że kolejne kredyty były udzielane pod te już przyznane.
- Czy były jeszcze jakieś przyczyny?
- Z rynkiem kredytowym jest związana kolejna sprawa. W tym samym czasie obserwowaliśmy w USA znaczący wzrost cen nieruchomości. Ludzie kupowali je często posiadając wątpliwą zdolność kredytową, ale w tamtych warunkach wystarczającą.
- Mówił pan o niewystarczającym nadzorze nad rynkiem finansowym.
- No właśnie. Brak zintegrowanego systemu nadzoru finansowego to następna przyczyna. W USA mieliśmy do czynienia z wieloma różnego rodzaju instytucjami nadzorczymi, lokalnymi czy federalnymi. Często nadzór ten był słabszy niż podmioty przez niego nadzorowane. A wiadomo, że jeśli coś jest słabe i do tego rozproszone, to w konsekwencji mało skuteczne.
- Kto powinien odpowiadać za taki zintegrowany nadzór?
- Departament Skarbu (amerykańskie Ministerstwo Finansów) i Bank Centralny. Możliwości nadzoru rynku przez te instytucje były jednak znacznie ograniczone.
- Jak ten amerykański kryzys wpływa na nasz kraj?
- Tutaj też trzeba powiedzieć o kilku sprawach. Po pierwsze, polska gospodarka jest również pewnym elementem gospodarki globalnej - jest uczestnikiem globalnych rynków finansowych. Jeżeli gdziekolwiek na świecie notowania na giełdzie są niższe, to również na polskiej giełdzie ulegają one korekcie. W ten sposób warszawska giełda doświadcza amerykańskiego kryzysu.
- Jak duże jest to zagrożenie?
- Oczywiście wiadomo, że wyniki będą trochę gorsze, ale nie oznacza to, że mamy do czynienia z kryzysem. Oznacza to tylko tyle, że w tym albo przyszłym roku ktoś zarobi na jakimś produkcie trochę mniej, a w skali całego kraju sektor finansowy może doświadczyć trochę niższych zysków.
- Czy tylko giełda może odczuć skutki załamania się finansów?
- Gorsze wyniki na giełdzie nie wpłyną na inne obszary polskiej gospodarki. Takiego zagrożenia nie ma. Sektor finansowy zachowa płynność i wypłacalność. Po badaniach, które przeprowadziliśmy, okazało się, że bezpieczny jest również nasz rynek kredytowy. Nie byliśmy bezpośrednio powiązani z amerykańskimi podmiotami, które doświadczyły kłopotów. Tak więc kryzys szczęśliwie okazał się dla Polski neutralny.
- A zatem jak długo potrwa ten kryzys w USA?
- To pytanie o prognozy makroekonomiczne. My, jako nadzór finansowy, tego typu analizą makroekonomiczną się nie zajmujemy aż tak głęboko. Uważamy jednak, że Stany Zjednoczone powinny sobie poradzić z tym problemem już w przyszłym roku.
- Czy można w jakiś sposób porównać obecną sytuacją z kryzysem z lat 30. XX wieku?
- Nie, on jest zupełnie inny. Dzisiaj na pewno nie doświadczamy tego, co miało miejsce podczas wielkiego kryzysu, kiedy ludzie tracili masowo pracę, głodowali.
Stanisław Kluza
Minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, obecnie szef Komisji Nadzoru Finansowego i Komisji Nadzoru Bankowego. Ma 36 lat