Spokojnie przygotowuje Ruch do derbowego meczu z Górnikiem Zabrze, a później sporządza szczegółowe notatki o polskich piłkarzach i przekazuje je trenerowi reprezentacji Słowacji. Duszan Radolsky (58 l.) został tajnym agentem!
- Jakim agentem?! - śmieje się szkoleniowiec. - Vladimira Weissa (selekcjoner Słowacji, red.) znam od dawna. Prowadziłem go jako szkoleniowiec w Koszycach, a później, gdy byłem takim nieformalnym trenerem reprezentacji Słowacji na początku lat 90. Teraz poprosił mnie o pomoc i już. O czym się tu rozwodzić.
- Nie obawia się pan, że w Polsce mogą mieć to panu za złe?
- A dlaczego? To byłoby bez sensu. Jestem przecież Słowakiem. Poza tym ja nie jestem w ścisłym sztabie szkoleniowym, ale w takiej grupie doradczej. Wspieram trenera radami. A że znam trochę polski futbol, więc na pewno mu się przydam. Poza tym wszyscy w Polsce wiedzą, że jestem solidny - na dziś jestem jedynym obcym trenerem w ekstraklasie - to też o czymś świadczy. Nie robię przecież nic złego.
- Gdyby porównał pan obie reprezentacje...
- Nie robię takich rzeczy. Mogę jedynie powiedzieć, że Leo Beenhakker szuka młodych piłkarzy, natomiast Weiss wybrał inny kierunek - powołał na zgrupowanie kilku starszych zawodników, którzy od dawna nie byli w kadrze.
- Teraz jednak koncentruje się pan pewnie na niedzielnych derbach?
- Mam nadzieję, że do nich dojdzie. Czekamy na ligę i nie możemy się doczekać. Ciśnienie przed tymi derbami jest trochę większe jak przed innymi - bo przecież na Śląsku mamy jeszcze Polonię Bytom, Piasta, Odrę. Wiadomo: Górnik i Ruch to firmy. Ale myślę, że wytrzymamy presję. Najważniejsze, aby mecz się odbył.