Amelka nie chodziła do przedszkola i została pod opieką babci, gdyż przez kilka dni źle się czuła. Rodzice 2-latki byli w pracy, gdy nastąpiło nagłe pogorszenie. Kobieta nie zwlekała ani chwili, kiedy dziecko zaczęło drżeć z zimna, a termometr wskazał bardzo wysoką gorączkę. Zabrała wnuczkę do lecznicy, ale nie doczekała się ratunku dla dziewczynki.
Recepcjonistka odmówiła wyjęcia karty małej pacjentki, a pediatra nie chciał jej nawet obejrzeć, bo Amelkę przyprowadziła babcia. Grzegorz, tata dziecka wyznał tygodnikowi "Echo Dnia", że jest oburzony taką postawą służby zdrowia. Chore dziecko musiało wrócić do domu, a jego stan zdrowia się pogorszył. Po powrocie z pracy rodzice zabrali 2- latkę na prywatną wizytę, ale do tego czasu nabawiła się zapalenia ucha.
Rzecznik praw pacjenta w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu przekonuje, że lekarka działała zgodnie z prawem. - Babcia i dziadek nie są prawnymi opiekunami dziecka. Przy zagrożeniu życia na pewno nie odmówiłaby pomocy małej pacjentce, ale w tym przypadku nie było takiej konieczności - wyjaśnia Grażyna Woźniak.
Amelka co prawda nie była na granicy życia i śmierci, ale chore przepisy odbiły się na jej zdrowiu.
Nie leczyli chorej 2-latki, bo była z babcią
2009-11-12
15:59
Przez bezduszne przepisy służby zdrowia cierpi małe dziecko! 2-letnia Amelka z Radomia (woj. mazowieckie) miała prawie 40 stopni gorączki, gdy babcia przyprowadziła ją do przychodni w dzielnicy Gołębiowo. Lekarze nie udzielili dziewczynce pomocy, bo nie było z nią prawnych opiekunów, czyli rodziców. Groźna infekcja rozwinęła się i dziecko dostało bolesnego zapalenia ucha.