W maju 2007 r. PO jako ówczesna partia opozycyjna ostro krytykowała rok rządu, którym kierowałem. Byliśmy nie tylko niekompetentni, niedołężni, byliśmy także pazerni na władzę, na pieniądze, na wszystko. A jeśli spojrzeć na tamtą datę, to mieliśmy za sobą może najlepszy rok po 1989 r., a może w ogóle najlepszy od całych dziesięcioleci - świetny wzrost gospodarczy, znakomite wyniki we wszystkich dziedzinach, spadek bezrobocia, nowe miejsca pracy. Opozycja korzystała wtedy ze swojego prawa do krytyki i kontroli rządu. Co więcej, mechanizm demokratyczny bez korzystania przez opozycję z tego uprawnienia przestaje funkcjonować.
Polityka zagraniczna obecnego rządu jest demonstracyjnym powrotem do klientyzmu, do koncepcji brzydkiej panny bez posagu. Takie słowa wypowiedział Władysław Bartoszewski, odnosząc się do polityki zagranicznej prowadzonej przez rząd PiS. Bartoszewski twierdził, że Polska jest jak brzydka panna bez posagu i tylko poprzez dobre relacje osobiste kilku ludzi, którzy mieli kontakty jeszcze w okresie PRL - czasem jeszcze w latach 50. - można było dla Polski coś zrobić. Sam fakt nominacji Bartoszewskiego na sekretarza stanu w Kancelarii Premiera Donalda Tuska był demonstracyjnym sygnałem, że do takiej polityki się wraca. No i zbieramy tego owoce, można rzec kwaśne owoce.
Czego rząd PO miał dokonać? Mieliśmy załatwić EXPO we Wrocławiu - przegrana na głowę. Mieliśmy załatwić tam Instytut Technologiczny - przegrana na głowę. Mieliśmy uczynić coś, żeby Niemcy nie podejmowali w sferze polityki historycznej działań, które prowadzą do redefinicji moralnego sensu II wojny światowej, a z tego z kolei wynika redefinicja oceny skutków, także terytorialnych tej wojny. Mieliśmy poprawić swe stosunki w UE, które za rządów PiS były dobre, wbrew temu co wmawiały środki masowego przekazu i ówczesna opozycja. Polityka rządu PiS koncentrowała się na utrzymaniu tego, co dawał Polsce traktat nicejski, w którym nasz kraj należy do tej wielkiej europejskiej szóstki. Co uzyskał Donald Tusk? Nie uzyskał nic.
Praktyka rządu Donalda Tuska nie tylko nie kontynuuje procesu oczyszczenia, który my podjęliśmy, ale go odrzuca, dezawuuje, delegalizuje. PO miała być partią oczyszczenia. Później w trakcie kampanii wyborczej 2007 r. zmieniła zdanie. Pytaliśmy się wtedy bardzo często, czy chodzi tylko o taktykę, czy o coś głębszego. W czasach, kiedy my byliśmy przedmiotem furiackiego ataku, też zadawaliśmy sobie to pytanie - taktyka czy też wejście w rolę SLD w sensie funkcjonalnym. Dziś nie ci są ścigani, na których wymiar sprawiedliwości pod naszymi rządami ośmielił się podnieść rękę. Ścigani są ci, którzy tę rękę podnieśli, i to ścigani bardzo zaciekle. Widzimy, komu ten rząd służy, czyje interesy reprezentuje.
Prezes PiS, premier RP w latach 2006-2007. Ma 59 lat