Nie mamy za co posłać córki do szkoły

2008-08-26 6:00

W poniedziałek zaczyna się rok szkolny. Jedne dzieci cieszą się, że znowu zobaczą kolegów i koleżanki, inne zamartwiają się, że kończą się wakacje. Jednak początek szkoły to jak co roku prawdziwy dramat tysięcy biednych rodzin, które nie mają za co posłać swoich pociech do szkoły.

W takiej trudnej sytuacji są państwo Ewa (44 l.) i Andrzej (44 l.) Baranowie z Łodzi. Ich córka Paulina (14 l.) 1 września idzie do drugiej klasy gimnazjum. Żeby jednak mogła zacząć kolejny rok nauki, jej rodzice muszą wydać wszystkie swoje oszczędności.

Bo w domu państwa Baranów się nie przelewa. Pan Andrzej jest bezrobotny i nie może sobie nigdzie znaleźć pracy. Zarabia tylko jego żona, która pracuje jako sprzedawczyni w jednym z łódzkich hipermarketów. Haruje ciężko, ale dostaje co miesiąc marne 1100 zł na rękę. Tymczasem, jak policzyli załamani rodzice, żeby ich ukochana córka mogła spokojnie iść do szkoły, trzeba wydać grubo ponad 1000 zł!

- Trzeba kupić zeszyty, podręczniki szkolne, ubranie, bo córka rośnie - wylicza pani Ewa. A przecież jeszcze trzeba opłacić rachunki, czynsz, kupić jedzenie. - Skąd na to wszystko brać pieniądze? - pyta załamana kobieta.

Na razie Paulina dostała od rodziców nowe zeszyty, na które poszło 200 zł. Wkrótce przed nimi kolejny, jeszcze większy wydatek - podręczniki szkolne. - Tylko na to pójdzie ponad 450 zł. Wszystko jest bardzo drogie i nas na takie wydatki nie stać. A podobno szkoły w Polsce są darmowe - kręci głową załamana matka.

Wydatki państwa Baranów:

Zeszyty - 200 zł

Podręczniki - 450 zł

Plecak - 60 zł

Długopisy - 20 zł

Farby - 20 zł

Piórniki - 20 zł

Blok techniczny - 5 zł

Blok rysunkowy - 5 zł

Papier kolorowy - 10 zł

Worek na buty - 10 zł

Strój na WF - 100 zł

Ubrania - 200 zł

Buty - 50 zł

Razem: 1150 zł

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają