Jakkolwiek by liczyli, i tak zabraknie pieniędzy. Najmłodsza córka Nikola (5 l.) idzie do zerówki. Pakiet książek dla niej kosztuje 300 zł. Dawid to uczeń piątej klasy. Za jego podręczniki trzeba zapłacić 500 zł. Przemysław wywalczył niedawno prawa rodzicielskie do córki z pierwszego związku. Róża (16 l.) sprawia kłopoty wychowawcze, zawaliła trzy lata szkoły, ale mężczyzna robi wszystko, aby jej pomóc. Na książki dla niej musi wydać minimum 500 zł. Do tego ubrania, plecaki, zeszyty...
- Nie mamy za co posłać dzieci do szkoły - rozkładają ręce rodzice.
>>> Warszawa. Tu kupisz tanie podręczniki
Przemysław i Eliza przyjechali do Białegostoku za pracą z Gołdapi na Mazurach. Marzyli o lepszym życiu w dużym mieście, pracy, mieszkaniu - wcześniej gnieździli się przy rodzinie w jednym pokoiku. - Sam pochodzę z biednej rodziny i nie chciałem, aby moje dzieci, jak ja kiedyś, musiały się wstydzić, że są źle ubrane, że im czegoś brakuje - tłumaczy pan Przemysław.
Początkowo wszystko układało się dobrze - za okazyjnie niską cenę wynajęli dom, oboje mieli pracę. Nagle pracodawca Przemysława o połowę obniżył mu wynagrodzenie. Mężczyzna zaryzykował, rzucił posadę, wierząc, że ze swoimi kwalifikacjami energetyka i elektrotechnika szybko znajdzie coś nowego - pomylił się. Teraz musi się zadowolić dorywczymi fuchami. Kobiecie 30 czerwca skończyła się umowa o pracę przedstawiciela handlowego... Nie mają praw do zasiłku.
- Czasem brakuje nam nawet na jedzenie i na podręczniki po prostu nas nie stać - mówią.