Niestety, na prywatne leczenie nie stać 1100 pacjentów szpitala, któremu lada dzień zabraknie pieniędzy. Placówce grozi zamknięcie, a właśnie tam trafiają najbardziej chorzy m.in. z województwa pomorskiego.
- Jesteśmy na krawędzi. Wkrótce nie będziemy mieli za co kupić lekarstw - mówi przejęty Jacek Domejko (48 l.), dyrektor Szpitala Akademickiego w Gdańsku. - Komornik złamał prawo. Napisałem do sądu skargę na jego działania.
Zgodnie z przepisami komornicy mogą zająć tylko 25 procent tego, co placówki medyczne dostają z Narodowego Funduszu Zdrowia. Ograniczenie wprowadzono właśnie po to, by zadłużone szpitale mogły funkcjonować.
25 procent z konta ACK ściągnął już wcześniej inny egzekutor. Mimo to komornik Kowalski zablokował je całkowicie. Działał na zlecenie firmy Electus, która zarabia na handlu szpitalnymi długami. Twierdzi, że znalazł kruczki prawne, dzięki którym uda mu się ominąć przepisy. Zamierza ze szpitalnego konta ściągać co miesiąc 23 tysiące złotych. I jak deklaruje, nie odpuści.
- Uważam, że prawo jest po mojej stronie, inaczej nie zajmowałbym konta szpitala. Los pacjentów zupełnie go nie interesuje. - Ja nie leczę się w państwowej służbie zdrowia. Jak jestem chory, to idę do prywatnej poradni - bezczelnie przyznaje.
Sprawę rozstrzygnie sąd. Jednak do tego czasu 1100 ciężko chorych ludzi może stracić opiekę medyczną.
- Wierzę, że sąd uzna naszą skargę - przyznaje dyrektor szpitala. - Mam nadzieję, że wówczas pan Kowalski przestanie być komornikiem.