Siłą będą musieli mnie stąd wyciągać - zapowiada Wiesława Głowacka (58 l.) z Nart (woj. warmińsko-mazurskie). Sąd zdecydował, że musi wraz z rodziną opuścić dom i oddać go dawnej niemieckiej właścicielce Agnes Travny.
Po niekorzystnym dla siebie wyroku pani Wiesława postarzała się o kilka lat. Zaczęła brać silne leki uspokajające. - Co to będzie, co to będzie - powtarza co chwilę, nerwowo chodząc po kuchni. Miała nadzieję, że polski sąd pozwoli jej spokojnie dożyć swoich dni w Nartach. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego ma się wyprowadzić z domu. - Tu urodziłam i wychowałam dzieci. W tej ziemi moi bliscy leżą w grobach. To jest nasza ziemia, nasz dom, a nie żadnych Niemców! - wyniszczona nerwowo kobieta zaciska pięści w bezsilnej złości.
Przypomnijmy, że Agnes Travny w latach 70. wyjechała do Niemiec. Gospodarstwo, które opuściła, przejął Skarb Państwa i przekazał nadleśnictwu. W domu zamieszkali pracownicy leśni. Dawna właścicielka dziesięć lat temu zaczęła odwiedzać nowych gospodarzy. Zaprzyjaźniła się z nimi. Kiedy zebrała wszystkie dokumenty, rozpoczęła proces o wyrzucenie ich z domu i odzyskanie gospodarstwa.
Mimo wyroku Głowacka zapowiada, że z domu dobrowolnie się nie wyprowadzi. - Jak poleje się krew, to będzie wina tego sądu, co Niemcom nasz dobytek oddaje - kobieta aż trzęsie się z nerwów. Po rozprawie w sądzie ciężko się rozchorowała. Jej mąż z nerwów dostał wysokiej gorączki. Nie może podnieść się z łóżka.
Wiesława Głowacka ma pretensje nie tylko do Niemki, która zabiera jej dom, ale i do polityków.
- Prosiłam o pomoc posła Chlebowskiego. Tego, co teraz w aferze z hazardem występuje. Powiedział mi, że to jest moja prywatna sprawa. Tacy są ci wszyscy politycy - mówi ze złością pani Wiesława. - Podczas kampanii wyborczej gadają, że nam pomogą, a potem mają nas w nosie.
Sąd orzekł, że niemiecka właścicielka nie musi zapewniać lokum eksmitowanym rodzinom. Głowaccy mogą więc wylądować na bruku. Wyrok na razie jest nieprawomocny i lokatorzy zamierzają się od niego odwołać.