Z najwyższej góry w Beskidzie Żywieckim schodzili w niedzielę ok. południa. Po kilkunastu minutach turyści stracili orientację i zgubili szlak. Na szczęście dorosły zachował się należycie w takiej sytuacji. Zadzwonił na numer alarmowy TOPR. Z Zakopanego o zdarzeniu poinformowano dyżurnego Beskidzkiej Grupy GOPR. Ten skontaktował się z wzywającym pomocy. Na szczęście miał naładowaną baterię w telefonie. GOPR radzi, by mieć naładowane akumulatory telefonu, gdy wybiera się w góry, bez względu, czy jest to lato czy zima. Ratownicy dodzwonili się bez trudu do mężczyzny. Polecili mu, by ściągnął do telefonu aplikację „Ratunek”. Wskazuje ona lokalizację.
Po współrzędnych szybko odnaleziono poszukiwanych. Ze schroniska na Markowych Szczawinach wyruszało dwóch ratowników w stronę szczytu. Zagubieni czekali na pomoc w drewnianym szałasie. – To byli turyści dobrze przygotowani do chodzenia po górach. Byli należycie ubrani, więc nie zmarzli. W tym szczęśliwie zakończonym zdarzeniu jest jeszcze jedna ciekawostka. W szałasie oprócz ojca z synem byli także... słowaccy turyści. Zjawili się w nim tuż przed przybyciem naszych ratowników. Też zabłądzili i przeszli na polską stronę – informuje Łukasz Skwara, dyżurny GOPR. Tej zimy Beskidzka Grupa GOPR pomagała zejść turystom, którzy zgubili się w na Babiej już kilkakrotnie.