Nie potrafię powiedzieć córci, że tatuś nie żyje

2008-11-29 3:00

Jak wytłumaczyć malutkiej Sabince (4 l.), że jej ukochany tatuś już nigdy nie uśmiechnie się do niej, nie przytuli i nie ucałuje na dobranoc?! Że nie przywiezie lalki, którą tuż przed śmiercią obiecał swojej słodkiej córeczce?

Serce Agnieszki Maczałaby (34 l.) z Myślenic (woj. małopolskie), której mąż Bogdan (41 l.) zginął w wypadku samochodowym, rozdziera potworny ból. Zrozpaczona kobieta nie wie, jak ma powiedzieć małemu dziecku, że nagła śmierć zakończyła życie jej tatusia.

- Kiedy tatuś przyjedzie? - uparcie dopytuje się Sabinka i tęsknie wypatruje przez okno ukochanego ojca. Gdy ktoś zadzwoni do drzwi, mała natychmiast się zrywa. Jej malutkie serduszko bije mocniej na samą myśl, że tatuś zaraz stanie w progu, a ona mu się rzuci w objęcia. - Tata obiecał mi lalkę i nie przyjechał - Sabinka nasłuchuje każdego odgłosu z zewnątrz. Zawsze powroty tatusia z pracy były dla niej wytęsknionym wydarzeniem. Wskakiwała mu wtedy na kolana, obejmowała za szyję. Teraz też czeka. Nie ma pojęcia, że nadaremnie. - Jak jej powiedzieć, że tata już nigdy nie wróci?! - pani Agnieszka nie wie, jak wytłumaczyć swemu najmłodszemu z czworga dzieci, że ich ojciec Bogdan (†41 l.) zginął w wypadku. Pełny życia, zaradny, nigdy nikomu nieodmawiający pomocy pan Bogdan był doświadczonym kierowcą. Gdy się dowiedział, że ma pokazać nowo przyjętemu młodemu człowiekowi trasę, bez wahania zajął obok niego fotel pasażera w mercedesie sprinterze. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że to będą jego ostatnie godziny życia. Nagle auto zjechało z drogi i z ogromną siłą wbiło się w drzewo. Pan Bogdan zginął na miejscu. Świat najbliższych mu osób runął w jednej chwili. Pani Agnieszka i jej starsze dzieci: Kasia (14 l.), Ania (12 l.) i Krzysio (10 l.), nie mogą otrząsnąć się z szoku po tragicznej śmierci cudownego męża i taty. Dla Sabinki takie słowo jak śmierć jest całkowicie niezrozumiałe. Nie potrafi zrozumieć, że ktoś był i już go nie ma. I że jej taty już nie ma. - Nie wiem, jak jej to powiedzieć... - pani Agnieszce głoswięźnie w gardle. Do niej też nie dociera, że nie ma już ukochanego męża, z którym niedawno obchodziła 15. rocznicę ślubu. Teraz została sama z dziećmi w 200-letniej, wymagającej nieustannych remontów chałupie. O wybudowaniu małego domu, co mieli w planach, może tylko pomarzyć, bo każdy wdowi grosz dokładnie ogląda przed wydaniem. - Ja nie jestem ważna, chodzi tylko o dzieci. Gdyby Bogdan żył, niczego by im nie brakowało - dobrze wie załamana kobieta. Może dobrzy ludzie wspomogą owdowiałą matkę czworga dzieci?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki