Wygląda na to, że służby miejskie rzeczywiście nie są przygotowane na zimę w mieście. Nawet w punktach tak reprezentacyjnych, jak Trakt Królewski nie potrafią sobie poradzić z zalegającym na ulicach i chodnikach śniegiem. A przecież tędy przechodzą tysiące warszawiaków i turystów, którzy zapamiętają z wycieczki do stolicy tylko zaspy brudnego śniegu i półmetrowe sople lodu zwisające z dachów.
- Jak tędy przechodzę, to aż mi wstyd za naszą stolicę. Główny trakt w Warszawie, a tu niesprzątnięty śnieg i sople, które dosłownie mogą zabić człowieka. Aż boję się tędy chodzić - mówi Paulina Grubek (21 l.), studentka slawistyki. - Bieg do autobusu to też nie lada wyczyn, bo slalomem trzeba pokonywać hałdy zalegającego śniegu - dodaje zirytowana dziewczyna.
Urzędnicy z Zarządu Oczyszczania Miasta twierdzą, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Podobnie szefostwo firmy SITA, która ma sprzątać Krakowskie Przedmieście.
Rzecznik firmy, który zajmuje się akcją zima, nic o tym nie wie. - Ja zajmuję się tylko ulicami, a nie chodnikami, proszę dzwonić do dyrektora - mówi z rozbrajającą szczerością Krzysztof Kędzierski. - Będziemy sprzątać, ale więcej szczegółów zna kierownik tego projektu - dodaje.
Po trzecim telefonie dowiadujemy się, że Krakowskie Przedmieście będzie sprzątnięte. Kiedy? Nikt tego nie wie. Okazuje się bowiem, że zebranego śniegu nie można wrzucić np. do Wisły. Urzędnicze dyrektywy mówią bowiem, że jest to... odpad i musi zostać zutylizowany w odpowiedni sposób. A tego w Warszawie nikt nie robi. Dlatego podobne śnieżne góry leżą na przystankach i czekają na... odwilż.
Dyrektor Tadeusz Jaszczołt (61 l.), szef ZOM, musi jak najszybciej wziąć się do roboty. Bo do wiosny jeszcze daleko, a wspomnienia z takiej zimowej Warszawy naprawdę będą bezcenne.