"Super Express": - Małyszowi idzie słabiej. Może kibice przerzucą sympatię na panią i zacznie się "kowalczykomania"...
- Nic takiego się nie szykuje. Biegi narciarskie nie są tak promowane w mediach jak skoki narciarskie. Same moje sukcesy nie wystarczą. A i one nie są takie jak Adama w poprzednich sezonach.
- Małyszowi zdarzało się chować przed dziennikarzami w szafie.
- Ja na pewno tego nie będę robić. Chociażby dlatego, że mam 173 centymetry wzrostu, o kilka centymetrów więcej od Adama i nie byłoby mi łatwo schować się w szafie. Za to nie myślę już, że w przyszłości zostanę dziennikarką. Po skończeniu kariery będę miała chyba dosyć mediów.
- Pani mama jest nauczycielką. Już nie ma do córki żalu, że poświęciła się sportowi, a nie nauce?
- Kiedy miałam piętnaście lat i byłam laureatką szkolnych olimpiad w kilku przedmiotach, mama mówiła, że wolałaby, abym nie stawiała na sport. Ale rodzice uszanowali mój wybór i tak jest do dziś.
- W co inwestuje pani premie zdobywane w Tour de Ski?
- Przede wszystkim nie ma tych pieniędzy wiele (dotychczas to ponad 13 tys. złotych - przyp. red.). Pomagam niektórym ludziom. Inwestuję też w siebie, w swoją sportową karierę.