Bo wstrząsnęło mną, kiedy wyczytałem i tu, i tam, że ortodoksyjne organizacje żydowskie w Izraelu chcą tak zmienić prawo komunikacyjne, żeby kobiety musiały siedzieć w autobusie zawsze z tyłu. I nie przeszkadzać mężom, kiedy ci z przodu pejzaż podziwiają. A jeszcze bardziej mnie dotknęło, że niektóre linie autobusowe w Tel Awiwie już ten przepis stosują. Skandal. Choć zastrzegam, do samej religii nic nie mam.
Ale wyobrażacie sobie, że jedziecie autobusem z żoną i nawet jej wsparciem służyć nie możecie, przytrzymać na ostrym zakręcie, kiedy kierowca w rajdowca się zabawia? No. Ja też sobie tego nie wyobrażam.
Ale jedno to bym z tego przepisu w Polsce wykorzystał. Bo i tam, w Izraelu, ludzie myślący są. Tak bym kodeks drogowy zmienił, żeby żony miały zakaz siedzenia przy mężu, kierowcy. I musiały z tyłu. To dla bezpieczeństwa wszechświatowego miałoby duże znaczenie. I nerwów nas kierowców. Jak widzicie, nie ma tego złego, co by na dobre... skręcić nie można