Michałówka: Nie wierzę, że syn wypatroszył mi dziecko

2011-05-30 4:00

Wszędzie była krew. Na ziemi, ścianach stodoły, nawet na ogrodzeniu. A pośrodku w czerwonej kałuży leżało ciało jej syna, Pawła M. (32 l.). Halina Mucha (60 l.) z Michałówki (woj. małopolskie) nigdy nie zapomni tego widoku. Z rozciętego nożem brzucha wyłaniały się wnętrzności. Policja podejrzewa, że zbrodni mógł dokonać brat zabitego.

- Prędzej w diabła uwierzę niż w to, że jedno moje dziecko zabiło drugie - mówi pani Halina. - To prawda, czasami między synami dochodziło do pyskówki, ale nic więcej. Jak to w rodzinie - twierdzi kobieta. Co się stało feralnego dnia? Jak mogło dojść do tej potwornej zbrodni? To wyjaśnia policyjne śledztwo. - Zabezpieczyliśmy nóż, prawdopodobnie to narzędzie zbrodni. Wszystko wskazuje na to, ciało zabitego mogło zostać przeniesione - mówi Łukasz Czyż z Komendy Powiatowej Policji w Olkuszu.

Innymi słowy Paweł M. mógł zostać zadźgany w domu, a potem jego ciało wywleczono na zewnątrz i porzucono obok stodoły. Świadczą o tym ślady krwi na kołdrze w łóżku i krople krwi prowadzące z chałupy na podwórko. Pytanie tylko dlaczego Paweł zginął?

- Głowę dam sobie uciąć, że moje dziecko nie ma nic wspólnego z tą zbrodnią - zarzeka się Halina Mucha.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki