Nie zabraknie nam serducha do walki

2009-10-09 7:00

Po trzech latach Jerzy Dudek (36 l.) ponownie w składzie reprezentacji Polski. Ostatni raz grał w drużynie narodowej w eliminacjach ME 2008, w przegranym 1:3 spotkaniu z Finlandią.

"Super Express": - Jak się czujesz jako ratownik reprezentacji?

Jerzy Dudek (36 l.): - Koła ratunkowego ze sobą nie zabrałem (śmiech).

- Co jest największym problemem przed meczem z Czechami?

- Chyba… my sami. Nie wiemy, na co stać ten zespół, bo nigdy nie graliśmy ze sobą, mamy za sobą tylko kilka treningów. Ale w Pradze na pewno nie zabraknie nam serducha do walki. Nie będzie takiej sytuacji, że ktoś odpuści, cofnie nogę i zrzuci odpowiedzialność na kogoś innego.

- Przyjeżdżając na zgrupowanie do Wronek, chyba nie wiedziałeś, jak wyglądają młodsi reprezentanci?

- Już na pierwszych zajęciach przytrafiła mi się wpadka. Do Sławka Peszki krzyczałem... Piszczek, z którym miałem przyjechać z Berlina na zgrupowanie do Wronek. Sławek lekko się zdziwił, ale moją pomyłkę obrócił w żart.

- Jak przed wyjazdem na zgrupowanie kadry pożegnano cię w Realu Madryt?

- Iker Casillas powiedział: "W końcu się doczekałeś, powodzenia". Gdy przyszło powołanie, zapytano mnie: "Jurek, co się dzieje?" Zażartowałem, że widocznie jestem potrzebny, bo Polska nie ma szans na awans (śmiech). Ale już całkiem poważnie odpowiedziałem kolegom, że jest nowy trener, który uznał, że Dudek mu się przyda.

- Nie boisz się sytuacji, że w przypadku niepowodzenia w Pradze to ty staniesz się kozłem ofiarnym?

- Gdyby tak patrzeć, to po każdym nieudanym meczu powinien grać ktoś inny. Jeśli teraz znów będzie porażka, to polecą następne głowy? Jeśli nie widziałbym sensu gry w kadrze, to bym na nią nie przyjechał. Bo być może to właśnie ja mam więcej do stracenia niż do zyskania.

- Ile jest prawdy w tym, że przed laty robiłeś interesy w Czechach?

- Jeździłem z kolegami do Cieszyna na handel, najczęściej w pięciu jednym samochodem. Kupowaliśmy wódkę, czekoladki i piwo Złoty Bażant. Jedna osoba mogła przewieźć pięć butelek, więc robiliśmy pięć kursów. Tych czeskich wspomnień mam wiele, bo jeszcze jako piłkarz Concordii Knurów grałem z Banikiem w Ostrawie. Mecze były zacięte, a walczyliśmy na... żużlu. Poza tym w domu w Knurowie nasza antena odbierała sygnał czeskiej telewizji. Oglądałem więc wszystkie czeskie bajeczki z Rumcajsem czy Krecikiem.

- Gdybyś był na miejscu trenera Majewskiego, to powołałbyś Jerzego Dudka do reprezentacji Polski?

- Pewnie, że bym to zrobił. Gdy pytają mnie, czy skończył się już czas Dudka w kadrze, to odpowiadam: a może właśnie się zaczął?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki