Rodzinny Ogród Działkowy "Żerżeń" to oaza spokoju położona na peryferiach Warszawy. Znajduje się tu osiemset działek. Pani Aldona Kubik ma tu ogród od ponad 14 lat. Ale właśnie dowiedziała się, że jest osobą mocno niepożądaną. - Wszystko zaczęło się od przyczepy mieszkalnej, którą sprowadziłam kilka miesięcy temu. To tzw. domek holenderski o powierzchni około 40 mkw. Nie spodobał się władzom ogrodu, które nakazały jego usunięcie - wyjaśnia. Kiedy kobieta odmówiła, okazało się, że liczba zastrzeżeń w stosunku do jej osoby jest o wiele dłuższa. - Z wypowiedzenia dzierżawy dowiedziałam się, że zniszczyłam płot sąsiadowi, że krzaki mu połamałam lub niebezpieczne psy wypuszczam wolno na teren działek. A to wszystko nieprawda - przekonuje. I dziwi się wojnie, jaką wytoczył jej zarząd ogrodu.
Przeczutaj też: Działkowcu, takie masz prawa! Poradnik Super Expressu
- Na terenie ogrodu znajduje się kilka przyczep takich jak moja, a nawet domy, które swoją powierzchnią wielokrotnie przekraczają dopuszczane ustawą 35 mkw. - stwierdza kobieta. Czemu więc zarząd ogrodu zauważa nieprawidłowości tylko u pani Aldony? - Na moje oko wszystko jest w porządku. Nie będziemy przecież po ludziach chodzić i im domów mierzyć. Dopóki nikt się nie skarży, nie mam podstaw do interwencji - mówi w rozmowie z "Super Expressem" prezes "Żerżenia"Halina Karnicka. To ciekawe tłumaczenie. W szczególności że obowiązująca od stycznia ustawa nakłada na stowarzyszenie ogrodowe obowiązek poinformowania nadzoru budowlanego o każdej budowli ponad dopuszczalny wymiar...
Teraz pani Aldona przed sądem zamierza walczyć o zachowanie prawa do działki. Wystąpiła też do nadzoru budowlanego o wydanie opinii dotyczącej prawidłowości zabudowy jej działki.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail