Pan Jan leży na oddziale chirurgicznym Szpitala Wojewódzkiego w Toruniu. Jest podłączony do specjalistycznej aparatury. Kilka godzin temu przeszedł poważną operację. Lekarze z trudem uratowali mu życie. Mimo bólu mężczyzna nie chce oskarżać swojej porywczej małżonki.
- Proszę, nie zamykajcie mi żony! Trochę Grażynę jeszcze kocham. Nie będę zeznawał przeciwko niej - tak pan Jan, za pośrednictwem "Super Expressu", apeluje do organów ścigania. Jan Kruszyński ze swoją wybranką Grażyną stanął przed ołtarzem 32 lata temu. W ich małżeństwie więcej było ciernistych krzewów niż płatków róż. Małżonkowie mieszkają w niewielkim domku na obrzeżach Torunia. Przez ostatnie dni wspólnie robili zapasy na zimę. W sobotę i niedzielę kisili ogórki. Pomiędzy nimi doszło jednak do utarczki z powodu braku soli.
Kobieta miała za złe mężowi, że choć był w sklepie, to soli kupił za mało. Wybuchła kłótnia, która rozsierdziła porywczą małżonkę. W furii chwyciła za nóż.- To, co się stało, to jej wina. Niczemu nie zawiniłem, a ona wbiła mi nóż po rękojeść - wyznaje nam pan Jan. - Ale nie mam do niej pretensji. Bo to w końcu żona - dodaje zrezygnowany. Policjanci jeszcze w niedzielę zatrzymali Grażynę K. (51 l.).
- Kobiecie został postawiony zarzut usiłowania zabójstwa. Kodeks karny przewiduje za to karę dożywotniego pozbawienia wolności. Dzisiaj sąd aresztował ją na trzy miesiące - mówi aspirant Artur Rzepka z biura prasowego toruńskiej policji.
Ta wiadomość załamała poranionego pana Jana. - Niech ona nie siedzi za kratkami, bo jak ja będę sam, to kto mi zakisi ogórków na zimę? - pyta, a łzy kręcą mu się w oczach.