Była godzina 12, kiedy autobus linii "S" z Jaworzna ruszał z przystanku przy kopalni Mysłowice. Przed nim do ruchu włączała się "osiemnastka". Nagle jej kierowca przyhamował. To wystarczyło, by autobus linii "S" wjechał w tył poprzedzającego go pojazdu.
- Usłyszałam tylko brzęk szyb - mówi Bogusława Penke (73 l.) z Jaworzna. - Na szczęście siedziałam z tyłu, więc daleko od zderzenia - dodaje kobieta.
Kierowca jaworznickiego autobusu miał do siebie pretensje. - Jechałem powoli, jeszcze nie zdążyłem się rozpędzić. Brakło dosłownie metra i bym wyhamował. Ale sobie narobiłem problemów - wzdychał mężczyzna.
Na miejscu natychmiast zjawiły się karetki pogotowia i straż pożarna. Strażacy pomagali wyciągać rannych pasażerów z autobusów i udzielali im pomocy. - W akcji wzięły udział trzy jednostki - mówi kapitan Wojciech Chojnowski z mysłowickiej straży pożarnej.
Sześć osób pogotowie zabrało do mysłowickiego szpitala. Większość po zbadaniu została wypisana do domów. - Boli mnie bardzo noga - mówi Bogusława Penke. - Ale zrobili mi prześwietlenie i wszystko w porządku, więc jadę do domu.
Wszystko wskazuje na to, że winnym wypadku jest kierowca "eski". - Najprawdopodobniej nie dostosował prędkości jazdy do warunków - mówi aspirant Przemysław Mroczek z mysłowickiej policji. - Obaj kierowcy byli trzeźwi - dodaje.
W miejscu wypadku szybko utworzył się korek sięgający aż do granicy z Katowicami. Przejazd przez Mysłowice był utrudniony przez kilka godzin.