Nie żyje Agnieszka S. z Jesiony, podpalona przez Rafała K. Stan Agnieszki S. określany był jako ciężki. Agnieszka została w wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Kobieta miała poparzone ponad 90 proc. powierzchni ciała - podaje Fakt24.pl.
Awantury w domu
Agnieszka S. i jej narzeczony Rafał K. mieszkali razem. Mieli trójkę dzieci. We wsi mówi się, że Agnieszka nieraz zapowiadała, iż wypędzi agresywnego kochanka. Może to właśnie wywołało awanturę w niedzielę późnym wieczorem. W nocy 9 listopada (z niedzieli na poniedziałek) rodzice pili alkohol na piętrze. Obok spali 14-letnia córka i 3-letni syn.
Około godz. 23 sąsiadów zaalarmowały okrzyki trwogi i bólu. Po chwili całe piętro stało już w ogniu. Dzieci się obudziły. Płomienie odcięły im drogę ucieczki. 14-latka zachowała zimną krew. Wyrzuciła przez okno braciszka, potem sama wyskoczyła. Drzwiami na parterze uciekła babcia dzieci i 12-letni wnuk. Z góry obserwowała ich Agnieszka S. Kiedy zobaczyła, że wszyscy są bezpieczni, wróciła w ogień szukać swojego partnera. Po chwili silnie poparzona wyskoczyła przez okno. Dopiero strażacy znaleźli mężczyznę w jednym z pokoi na poddaszu. Oboje dorośli trafili do szpitala w Nowej Soli. 14-letnia córka ma uszkodzony kręgosłup, a trzyletni chłopczyk zwichnął nogę.
Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna podczas kłótni rozlał na podłodze benzynę, oblał nią też Agnieszkę S. i podpalił. Płomienie dosięgły też jego. - Prowadzimy śledztwo pod kątem usiłowania zabójstwa - mówi prokurator Zbigniew Fąfara z prokuratury w Zielonej Górze.
Zobacz też: Śmiertelny wypadek w Lubelskim. NIE ŻYJE 55-letni rowerzysta