To się zdarzyło we wtorek w ubiegłym tygodniu. Minęło południe, gdy z remizy zaczął wydobywać się dym. Szczęśliwym trafem zauważył to Andrzej Lichacz (52 l.), pracownik magistratu odpowiedzialny za OSP. - Wpadłem do środka, ale tam już nie dało się oddychać – relacjonuje.
Na miejsce błyskawicznie ściągnięto okoliczne zastępy strażaków, przyjechali też zawodowcy z jednostki w Iławie. W samą porę, bo z remizy oprócz dymu buchały już płomienie. Szybko je stłumiono, dzięki czemu udało się uratować sporo cennego sprzętu. - Niestety, drugie tyle uległo zniszczeniu, w tym aparaty tlenowe, piły, krótkofalówki, oddymiarki, agregat prądotwórczy. Najgorsze, że straciliśmy ciężki wóz ratowniczo-gaśniczy – wylicza pan Andrzej.
Przyczyna pożaru wciąż jest nieznana. - To muszą zbadać biegli - mówi kpt. Krzysztof Rutkowski, rzecznik strażaków z Iławy