Turniej przedolimpijski w Izmirze skończył się niepowodzeniem, ale nikt w polskiej ekipie nie był załamany. Lozano powtarzał nawet, że jest pod wrażeniem gry podopiecznych.
- Można było pokusić się o sukces, mając więcej czasu na przygotowania, 15-20 dni w tym składzie - uważa trener biało- -czerwonych. - Ale jak na kilkudniowy obóz, zespół zagrał w Turcji na naprawdę wysokim poziomie.
Albo głupi, albo nie rozumie
Lozano ucina zarzuty, że wciąż mało mu czasu na pracę z kadrą.
- Jeśli ktoś ma złe intencje, to może powiedzieć, że ja od trzech lat wciąż nie mam czasu na zgrupowania - mówi trener. - Nie można tych wszystkich przygotowań wrzucać do jednego worka. Skoro ktoś to zarzuca, to albo jest głupi, albo nie rozumie sportu. Nie obiecuję wyniku, nigdy niczego nie obiecywałem poza ciężką pracą. Ale wierzę w sukces na turnieju interkontynentalnym.
Argentyńczyk twierdzi, że jest przygotowany na falę krytyki za niepowodzenie na ME, brak awansu do Pekinu z Izmiru i konieczność czekania aż do majowych kwalifikacji olimpijskich, które będą imprezą ostatniej szansy.
- Ktoś, kto woła, żebym podał się do dymisji, bo nic nie wygrałem, nie wie co mówi - podkreśla Lozano. - A ile miejsc na podium było w Polsce w ostatnich 30 latach? Od razu uspokajam: nie odczuwam wrogiej atmosfery. Nie czuję się w Polsce źle, dostaję e-maile, listy, życzenia. Powiem więcej: nigdy nigdzie nie czułem się tak dobrze.
Szymański ma przechlapane
Po turnieju w Izmirze jedno jest pewne: z kadrą, przynajmniej za kadencji Argentyńczyka, pożegna się Grzegorz Szymański (29 l.). Atakujący Mlekpolu Olsztyn dwa dni przed wyjazdem do Turcji zgłosił kontuzję i stwierdził, że nie będzie w stanie wytrzymać trudów imprezy. Na jego pozycji zagrał Piotr Gruszka (31 l.), zbierając dobre recenzje jak na gracza z innej pozycji.
- Szymański nie respektuje ducha drużyny, więc go już nie powołam - stwierdza kategorycznie Lozano. - Ma problem, coś go boli i się od razu poddaje. To nie jest kwestia moich osobistych urazów do zawodnika. Innych też bolało i grali. Ja chcę mieć w kadrze 12 prawdziwych mężczyzn, a nie 12 zwykłych ludzi.
Co dalej, reprezentacjo?
Ostatnie kwalifikacje olimpijskie odbędą się na przełomie maja i czerwca w Niemczech (4 zespoły), Portugalii (4 zespoły) i Japonii (8 zespołów). Z każdej z tych imprez awans uzyska jedna drużyna. Na kogo można trafić, oczywiście poza gospodarzem? Na rywali z bardzo niskiej półki (np. Iran, Tajwan, Indonezja, Tunezja) lub z o wiele wyższej (Serbia, Hiszpania, Włochy - zależnie od tego, kto awansuje z Izmiru). W grę wchodzi też rywalizacja z Argentyną, USA, Portoryko lub Kubą.