Niemcy nie chcą pozostać bez wpływu na decyzje UE

2009-07-02 5:00

Nie jestem eurosceptykiem. Ale Bruksela musi podlegać demokratycznej kontroli obywateli - komentuje poseł CDU, Willy Wimmer.

"Super Express": - Kanclerz Angela Merkel i wiele europejskich mediów określiło decyzję niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego jako "zielone światło" dla traktatu z Lizbony. Szczerze mówiąc można ją równie dobrze odebrać jako "żółtą kartkę" …

Willy Wimmer: - Ma pan rację. "Zielone światło" to zdecydowanie zbyt mocne określenie. Trybunał jasno stwierdził, że nie będzie stawał na drodze traktatu z Lizbony, ale pod pewnymi warunkami. Chodzi o zmianę prawa, o specjalną ustawę, która wzmocni pozycję parlamentu w Berlinie wobec decyzji zapadających w Brukseli. I dopóki tego nie zrobimy, to Lizbona po prostu nie wejdzie w życie. Latem Bundestag czeka naprawdę ciężka i pospieszna praca nad aż 150 stronami uwag Trybunału. Bez ich uwzględnienia prezydent Horst Koehler nie złoży podpisu pod traktatem. I taką decyzję Trybunału określiłbym jako najważniejszą w niemieckim prawie konstytucyjnym od stuleci.

- Aż tak?

- Bez żadnej przesady. Podkreśla ona bowiem prawo do samostanowienia narodu niemieckiego, które wyrażane jest w decyzjach parlamentu. I to prawo decydowania o swoim losie nie może być przekazane do jakiejś ponadnarodowej instytucji nazwanej Unią Europejską bez zapewnienia, że znajdzie się ona pod kontrolą obywateli. Że każda istotna decyzja będzie aprobowana przez pochodzący z wyboru parlament bądź naród. Problemem instytucji współczesnej Unii Europejskiej jest niedostatek demokracji. I właśnie dlatego proces integracji i przekazywanie coraz to nowych uprawnień krajów członkowskich do Brukseli może czekać coraz więcej przeszkód. Rządy i parlamenty krajowe podlegają bowiem kontroli wyborców, poprzez udział w wyborach. I żadna władza nie może poza tą kontrolą pozostawać. Z tej zasady nie można rezygnować.

- Zarzut "niedostatków demokracji" pojawia się w dyskusjach wokół Unii Europejskiej od lat. Zazwyczaj wkłada się go w usta eurosceptyków…

- Zupełnie niesłusznie. Nie jestem eurosceptykiem. Jestem posłem CDU i wraz z całą koalicją rządzącą opowiadam się za integracją europejską. Ale w kwestii krytyki niedostatków demokracji w UE eurosceptycy mają sporo racji. Dopóki decyzje Brukseli nie podlegają kontroli obywateli, dopóki Unia nie ewoluuje w tym kierunku, nie możemy dopuszczać do odsunięcia wyborców od całego procesu. Nie jest przypadkiem, że w całej Europie panuje dziś przekonanie o wszechwładzy i oderwaniu od ludzi brukselskiej biurokracji. Niedostatki demokracji powinny być dla nas kwestią do poważnej dyskusji, a nie zasłaniania się hasłem o "eurosceptykach". Unia jest zbyt ważną inicjatywą, by o tym nie myśleć.

- Jaki będzie praktyczny wymiar decyzji Trybunału? Czy niemiecki parlament będzie jedynym w Europie, który uzyska prawo blokowania decyzji Brukseli?

- Nie chodzi o blokowanie. Chcemy sytuacji, w której kanclerz bądź ministrowie rządu, zanim wyrażą zgodę na jakiekolwiek decyzje UE, będą musieli zapytać Bundestag o zgodę. I jeżeli parlament nie wyrazi na daną sprawę zgody, to tak - rząd nie będzie miał możliwości zbycia wzruszeniem ramion braku takiej akceptacji.

- Czy Niemcy zdążą ze zmianą prawa i ratyfikacją traktatu przed referendum w Irlandii?

- Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć dziś na to pytanie. Uwagi Trybunału mają aż 150 stron i Bundestag musi do nich podejść poważnie. Zapowiedź nadzwyczajnego posiedzenia w sierpniu pokazuje, że koalicja chce zdążyć przed wyborami z 27 września. Mam jednak poważne obawy, czy ten okres wystarczy. Będzie to czas kampanii wyborczej, podczas prac pojawić się może wiele drażliwych kwestii i dyskusji. To może się przeciągnąć.

- Czy parlamentarzyści z innych krajów Unii Europejskiej powinni pójść w ślady Niemiec i zapytać swoje Trybunały o tę demokratyczną kontrolę? Dlaczego zdecydowano się na to tylko w Niemczech?

- Nie mogę wypowiadać się w imieniu parlamentarzystów z innych państw. Ani czegokolwiek im doradzać. My jako Niemcy stwierdziliśmy jednak jasno, że Bruksela, a nawet nasz rząd, nie powinny mieć prawa podejmowania decyzji wbrew woli większości parlamentu. Co chcą w tej sprawie robić inne kraje, jest ich wolną wolą.

Willy Wimmer

Polityk CDU, poseł do Bundestagu, jeden z inicjatorów skierowania traktatu z Lizbony do niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki