Gdyby nie przypadkowa kontrola, nikt by nie wiedział o tej niewiarygodnej kolekcji światowych dzieł. Ale w lutym 2012 r. na granicy ze Szwajcarią zatrzymano wracającego do Niemiec Corneliusa Gurlitta (79 l.) z dziwnie dużą kwotą pieniędzy. Postępowanie podatkowe doprowadziło do skromnego domku, w którym mieszkał Gurlitt. Okazało się, że w środku jest istny skarbiec sztuki.
Znaleziono 1,4 tys. obrazów najsławniejszych malarzy w dziejach: także Picassa, Matisse'a czy Chagalla. Cała kolekcja jest warta miliard euro! Niektóre obrazy są zupełnie nieznane historykom.
Zobacz też: Cmentarne hieny ukradły wieńce i kwiaty
Skąd staruszek je miał? Odziedziczył dzieła w 1956 r. po ojcu Hildebrandzie Gurlitcie. Był on hitlerowcem i zarazem znawcą sztuki, specjalizującym się podczas II wojny światowej w rekwirowaniu cennych dzieł w krajach napadniętych przez III Rzeszę. Na razie, niestety, nie można stwierdzić, które z obrazów zostały ukradzione w Polsce, bo Niemcy nie chcą udostępnić nam listy znalezionych malowideł!
Tłumaczą, że najpierw musi zakończyć się śledztwo w sprawie nieprawidłowości podatkowych, których dopuścił się spadkobierca kolekcji. Według ustaleń "Rzeczpospolitej", jeśli tak dalej pójdzie, interweniować może nawet polski rząd. Skandal jest tym większy, że nie wydano nakazu aresztowania Gurlitta, więc gdzieś zwiał. W dodatku zdaniem dziennikarzy "Daily Mail" Gurlitt zna także tajemnicę słynnej Bursztynowej Komnaty!