Kiedy pan Bolesław w 1988 r. kupował dom od Jana S., myślał, że zagwarantuje rodzinie bezpieczną przyszłość. - Podpisaliśmy umowę w gminie, a później Jan wyjechał do Niemiec, miał wpaść, by sporządzić akt notarialny - mówi Nolberczyk. Niestety, pojawił się dopiero po 15 latach. - Zażądał kolejnych pieniędzy. Nie zgodziłem się - tłumaczy mężczyzna.
PRZECZYTAJ: Zarób wynajmując mieszkanie studentowi!
Sprawa trafiła do sądu, który po kilku latach procesu stwierdził, że skoro nie ma aktu notarialnego, właścicielem domu nadal jest Jan S. Stąd było o krok od eksmisji, do której doszło w czwartek. Przeprowadzający ją komornik pojawił się w asyście policjantów. - Zostałem oszukany! - krzyczał do nich pan Bolesław. Zdesperowany chwycił za kosę, potem za siekierę. Ruszył na mundurowych. Zabarykadowali się w domu. Wtedy zdołał wyważyć drzwi, ale policjantom udało się go obezwładnić.
- Nie poddam się! Dla rodziny!
Odpowie teraz za napaść na funkcjonariuszy, ale komornikowi udało się dopiąć swego. Opróżnił posesję z mebli i zaplombował dom. - Wszystko zwieziono nam na kupę do jakiejś komunalnej nory w Krapkowicach - mówi pani Małgorzata (53 l.), żona desperata. Eksmitowane małżeństwo jest w rozpaczy, ale nie traci nadziei. - Nie poddam się. Będę dalej walczył o dom. Dla rodziny! - mówi Nolberczyk.