- Nie jestem święty, zdarzyło mi się płacić mandaty za przekroczenie prędkości. Ale tym razem było zupełnie inaczej - rozpoczyna rozmowę z nami Zbigniew Ziobro (41 l.). Sprawa wyszła na jaw po wielu miesiącach.
Do zatrzymania doszło 15 lutego tego roku. Według "Tagesspiegel" Zbigniew Ziobro przekroczył prędkość. Ponadto poseł jechał autem, które miało dwie różne tablice. Portal "Tagesspiegel" pisze, że europarlamentarzysta skorzystał z paszportu dyplomatycznego, który gwarantuje mu nietykalność. Uniknął więc mandatu. Były minister sprawiedliwości tłumaczy nam, że sprawa, o której zdążył już zapomnieć, wyglądała zupełnie inaczej.
Różne tablice
- Nigdy w takich sytuacjach nie zasłaniałem się paszportem dyplomatycznym, który gwarantuje mi nietykalność, tylko płaciłem mandaty. Utrzymuję, że tym razem nie przekroczyłem prędkości. Policja zażądała dokumentu tożsamości, gdy stwierdziła różnice pomiędzy tablicami rejestracyjnymi - wyjaśnia europoseł PiS.
Ziobro tłumaczy, że jechał audi pożyczonym od brata. I wyjaśnia skąd różnice na tablicach rejestracyjnych.
- Właściciel kupił samochód miesiąc wcześniej w Belgii. W tamtejszym urzędzie wydaje się tylko jedną tablicę rejestracyjną, drugą kierowcy na własną rękę wykonują w prywatnych zakładach. Okazało się, że pracownik wykonujący tę tablicę popełnił błąd - zapewnia nas europoseł.
I dodaje, że rozważa zaskarżenie niemieckiego portalu do sądu.