Wszystko układało się pomyślnie do czasu, gdy żyła Bożena M. To ona przygarnęła rodzinę Ani pod swój dach i przekazała im pomieszczenia, które wyremontowali.
- Ciocia miała gołębie serce i nie mogła przejść obojętnie obok mojej tragedii - mówi Ania. Bo los boleśnie ją doświadczył. Gdy miała trzy lata, została postrzelona przez bandytę, który napadł na okoliczny bank. Medycy wygrali walkę o jej życie, ale od tamtego czasu dziewczyna porusza się na wózku, bo kula uszkodziła kręgosłup.
Patrz też: Białystok: Trzy siostry mają największe serca w Europie - pomagają chorym z zespołem Downa
- W tych najtrudniejszych chwilach ciocia nam pomogła, a potem opiekowaliśmy się nią, gdy to ona chorowała - opowiada Ania, którą Bożena T. wielokrotnie zapewniała, że po jej śmierci może tu mieszkać. - Mówiła to przy świadkach, ale nie zdążyła spisać testamentu - ubolewa dziewczyna.
Dlatego, gdy po śmierci cioci Bożeny w Internecie znalazła ogłoszenie własnej babci o sprzedaży domu, nie mogła w to uwierzyć. - Przecież dobrze wiedziała, że to ja powinnam mieszkać w tym domu, obiecała mi to ciocia - mówi nastolatka. Niestety, jej babcia za nic ma los niepełnosprawnej dziewczynki i jej rodziny.
- Mam też inne wnuki, nie mogłam postąpić inaczej. Jak Ania chce, niech kupi ten dom - stwierdza Maria K. (62 l.), babcia nastolatki.
Teraz Ania o dom będzie walczyła przed sądem. - Ostatnia wola cioci powinna być spełniona. Ona nie chciałaby, żebym wylądowała na bruku - mówi.