Na terenie naszego kraju znajduje się ponad 21 tysięcy szkół podstawowych i gimnazjów. Liczba gwałtów może wydaje się wobec tego dość niewielka. Szokujący jest jednak fakt, że w szkołach w ogóle do nich dochodzi. - Uczniowie czują się coraz bardziej bezkarni i przesuwają granice swoich działań niezgodnych z prawem – mówi w rozmowie z gazetą Sławomir Kłosowski, wiceminister edukacji w rządzie Prawa i Sprawiedliwości.
Sprawcami zgwałceń są zarówno uczniowie, jak i osoby dorosłe, na przykład pedofile, którzy zakradli się na teren szkoły. "RZ"pisze, że w szkołach dochodzi również do przestępstw przeciwko obyczajowości, czyli np. rozpowszechniania pornografii. Łącznie tego typu przestępstw odnotowano w ubiegłym roku aż 181.
Eksperci twierdzą, że wzrost przestępczości w szkołach to efekt liberalnej polityki wychowawczej wprowadzonej przez Katarzynę Hall i Krystynę Szumilas, byłą i obecną minister edukacji.