W nocy z 4 na 5 stycznia 2012 roku urzędnicy zostali zatrzymani na głównej ulicy Nieporętu. Byli ewidentnie pijani, jednak nie chcieli dmuchnąć w balonik, więc policjanci zawieźli ich do szpitala. "Super Express" pisał o sprawie. Zgodnie z procedurą, pobrano im krew, która miała trafić do laboratorium kryminalistycznego, aby w sądzie biegli mogli ocenić, ile obaj mieli alkoholu we krwi. Okazuje się jednak, że w międzyczasie... ktoś pozamieniał próbki, zanim te trafiły do laboratorium.
Sprawą natychmiast zajęła się prokuratura. Śledczy ustalili, że właściwe próbki zniknęły i podmieniono je na inne, pobrane znacznie później. Te drugie nie pozwalają stwierdzić, ile obaj urzędnicy naprawdę mieli alkoholu we krwi. Kto pomógł burmistrzowi i radnemu? Tego, niestety, nie dowiemy się. - Postępowanie zostało zakończone pod koniec grudnia z powodu niewykrycia sprawców - wyjaśnia Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Podejrzenie padło na policjantów, którzy dysponowali fiolkami, zanim te trafiły do stołecznego laboratorium kryminalistycznego. Mundurowi sprawy jednak komentować nie chcą. - To śledztwo prokuratury. Nie chcemy być sędziami we własnej sprawie - ucina krótko Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Obaj samorządowcy i tak staną przed sądem i będą odpowiadać za jazdę po alkoholu.