Na liście IPN Niesiołowski figuruje pod nazwiskiem Myszkiewicz, które jest jego nazwiskiem rodowym. Jednak poseł PO choć już wie, że Instytut go nie pominął, to nadal ma zastrzeżenia.
- Ja nie chcę dopatrywać się złej woli IPN, ale całe życie występuję pod nazwiskiem Niesiołowski. Myszkiewicz to moje nazwisko rodowe, którego używałem wyłącznie w czasach szkoły podstawowej - tłumaczył.
Ponadto poseł stwierdził, że "ani Myszkiewicza, ani Niesiołowskiego nikt nie pytał o zgodę na umieszczenie na liście pokrzywdzonych". Czy na pewno? Dziennik.pl dotarł do zgody podpisanej przez wicemarszałka Sejmu. Teraz poseł Niesiołowski musi się tłumaczyć. Jak sam mówi, nie pamięta, że wyraził zgodę, bo... się zagapił.
- Dokładnie nie pamiętam tego, bo bywałem w IPN wielokrotnie i pewnie wtedy podpisałem zgodę. Zapomniałem o tym. Przepraszam za moje słowa. Wynikają one z mojego gapiostwa - powiedział Niesiołowski.