W rozmowie z polskathetimes.pl pan Łukasz wspominał: - Zostałem zatrzymany na podstawie zeznań świadka, które okazały się nieprawdziwe. Mężczyzna na 7 lipca miał zaplanowany śub, który trzeba było odwołać, jednak jak mówił, co gorsze: - Moja narzeczona jest w ciąży, więc wiadomo, z jakim stresem wiązała się dla niej cała ta sytuacja. Nie wspominając o wstydzie w rodzinie.
Następnie smutno dodał: - Dzisiaj wszyscy już wiedzą, że jestem niewinny, ale proszę sobie wyobrazić, co można sobie pomyśleć, jeśli ktoś odwołuje ślub, bo narzeczony trafia do aresztu.
Niedoszłego męża osadzono w areszcie pod zarzutem zabójstwa 28-letniego wielunianina. Mężczyzna poniósł śmierć w nocy z 22 na 23 maja na jednym z wieluńskich osiedli. Jak tłumaczyła Jolanta Szkilnik, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Sieradzu: - Bezpośrednio po zabójstwie były prowadzone czynności niecierpiące zwłoki i w oparciu o zeznania naocznego świadka wskazującego osobę sprawcy został zatrzymany Łukasz R. Dopiero śledztwo, w którym uzyskano opinie antropologiczne, doprowadziło do ustalenia prawdziwego zabójcy.
Szkolnik następnie dodała: - Po ustaleniu faktycznego sprawcy Łukasz R. został natychmiast zwolniony z aresztu, w którym przebywał przez miesiąc. Jednocześnie panu Łukaszowi wyjaśniono wszystkie okoliczności i powody zatrzymania.
Pan Łukasz stwierdzi, że ze strony prokuratury nie doczekał się żadnych przeprosin i oczekuje odszkodowania. Jak tłumaczy: - Po tych koszmarnych przeżyciach jeszcze do siebie nie doszedłem. Niby jestem w domu i spędzam czas z rodziną, ale mam w sobie jakiś lęk, czy za chwilę na podwórku nie zobaczę policyjnego radiowozu. Gdy zostałem zatrzymany pod zarzutem zabójstwa, usłyszałem, że grozi mi dożywocie. Bałem się, że nie uda mi się dowieść swojej niewinności, co było okupione ogromnym stresem, zwłaszcza że narzeczona spodziewa się dziecka, a mamy jeszcze półroczną córkę i 5-letniego syna.
Jak dowodził, z powodu powodu trafienia do aresztu poniósł ogromne koszty (zarówno na adwokata jak i z powodu rezygnacji w ostatniej chwili z wesela). Poszkodowany zapowiedział: - Ponoć sprawca ma 64 lata, więc nie wiem, jak można było nas pomylić. Najbardziej przykre jest to, że mój świat z dnia na dzień został wywrócony do góry nogami, a do tej pory za tak wielką pomyłkę nie doczekałem się nawet przeprosin, dlatego będę się domagał odszkodowania.