- Wzruszyłem się, czytając, że Patryk nie ma czym dojeżdżać do szkoły, bo jego rower jest uszkodzony - mówi Jan Gołębiewski. - Oddaję mu swój. Kupiłem go, ale z niego nie korzystałem. Niech komuś się przyda - dodaje. Do roweru dołączył kamizelkę, żeby chłopiec był widoczny na ulicy, oraz narzędzia i pompkę.
Trudną sytuację pani Marty i jej synów - Piotra (8 l.), Patryka i Dawidka (3 l.), opisaliśmy w środę. Samotna matka codziennie zawozi i przywozi synów do oddalonych o 3 km szkoły i przedszkola na starej damce, bo rowery chłopców są uszkodzone, a jej nie stać nawet na załatanie dziur w oponach. Artykuł wywołał natychmiastowy odzew. Nasi Czytelnicy chcą pomagać rodzinie na różne sposoby. Jedni pragną wesprzeć ją finansowo, inni przekazując prezenty.
- Bardzo dziękuję za zainteresowanie moją rodziną - Marta Bracewicz przyciska dłonie do serca. - W rozmowach telefonicznych z zupełnie obcymi ludźmi spotykam się z wielką życzliwością i wyrozumiałością. Patryk nie spał dzisiejszej nocy. Z niecierpliwością czekał na chwilę, kiedy wreszcie usiądzie na wymarzonym rowerku. Brak mi słów, aby wyrazić to, co czuję. Nigdy nie przypuszczałam, że marzenia moich synów tak szybko się spełnią - mówi.
Zobacz: Mamy nie stać na rower! 7-letni Patryk z Przyworów nie ma pieniędzy na załatanie dziury w oponie