Marek Sommer pracował jako murarz, był też "złotą rączką" i tak sobie dorabiał. Ostatnio jednak nie mógł znaleźć stałej pracy i dlatego nie był ubezpieczony.
- Brat czuł się zawsze wyśmienicie. Nawet ostatnio nie skarżył się na samopoczucie - wspomina Dorota Polanowska (49 l.), siostra pana Marka. Tego feralnego dnia było jednak inaczej.
Zobacz również: Zamordował żonę i dźgnął nożem córeczkę Jagódkę
- Przyjechałem do wujka. Wszedłem do domu i zorientowałem się, że coś jest z nim nie tak - mówi siostrzeniec zmarłego, Arkadiusz Jankowski (22 l.). - Był cały żółty. Mówił, że bolą go nerki - dodaje. Wsadził chorego do samochodu i pognali do przychodni Zdrowie w Trzemesznie. - Tam pomogłem wujkowi wysiąść z auta, słaniał się na nogach, wyglądał przerażająco - mówi pan Arek.
Posadził chorego w poczekalni, a sam z jego dowodem pobiegł do rejestracji.
- Tam usłyszałem, że wujka nie ma w systemie eWUŚ, że nie jest ubezpieczony i że jest problem - mówi Jankowski. - Wtedy z gabinetu wyjrzała lekarka Dorota B., ale nawet nie zainteresowała się ledwo żywym pacjentem. Po chwili rejestratorka poszła do innego lekarza zapytać, czy obejrzy wujka. Wtedy myślałem, że wszystko będzie dobrze - zawiesza głos pan Arkadiusz.
Niestety, i ten lekarz kategorycznie odmówił przyjęcia pacjenta. - Nawet nosa poza gabinet nie wystawił - grzmi pan Arkadiusz. Rejestratorki rozkładały bezradnie ręce
Przeczytaj także: Szok w Hiszpanii! Katecheta zabił i zamroził brata
Marek Sommer wyszedł z przychodni. Trzy metry od drzwi nie był już w stanie iść. Konał pod oknami lekarzy.
- Dopiero, kiedy zrobiło się zbiegowisko, i ludzie zaczęli krzyczeć, to lekarze wybiegli. Wtedy już było za późno - mówi załamany siostrzeniec.
Sprawą lekarzy z Trzemeszna zajmuje się już gnieźnieńska prokuratura.
- W grę wchodzi zarzut nieudzielenia pomocy, a nawet nieumyślnego spowodowania śmierci - tłumaczy Piotr Gruszka z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie.
Także NFZ zapowiedział kontrolę w przychodni. Tymczasem lekarze ze Zdrowia nie mają sobie chyba nic do zarzucenia. - Nie udzielamy żadnych informacji - mówią zgodnie dziennikarzom.