I słusznie. Bo to, co opublikował "Super Express", zupełnie wystarczy, by... dać człowiekowi spokój. O co upominały się elity. A czego nie chcieli zrozumieć członkowie świątyni dumania, którzy wzywając Piesiewicza na przesłuchanie... mogli zapewnić nam tylko kolejną porcję igrzysk. Mętne tłumaczenia, że chcieli tylko mieć pewność, iż senator nie zrzeka się immunitetu "pod przymusem, pod wpływem sytuacji lub groźby" należy między bajki włożyć.
Słynny scenarzysta przyznał przecież, że uległ i zapłacił szantażystom dysponującym kompromitującymi go pod względem obyczajowym filmami. Czy na ich podstawie można oskarżyć go też o nakłanianie do narkotyków? To już kwestia prokuratury. A im szybciej ona zakończy swoje prace, tym lepiej... dla Piesiewicza. Ale panowie senatorowie nie liczą się widać z losem Piesiewicza, przedłużając kwestię złożenia immunitetu. Sami muszą pogrzebać w tej sprawie. Jakby to sprawiało im przyjemność.