Nigdy nie pij na grillu

2009-08-08 7:00

Mało kto pamięta o zasadach bezpiecznego grillowania. A nieprzestrzeganie ich grozi kalectwem, a nawet śmiercią! Pan Tadeusz Winiarski (57 l.) z Turku (Wielkopolskie) nie znał zasady numer jeden i upił się na grillu. Niezbadane są dalsze jego losy. W każdym razie obudził się w szpitalu i jak przez mgłę pamięta, że napadła go... własna siekiera!

Miały być pieczone na grillu dania, rozmowy o życiu do białego rana i wspominanie starych dziejów. Pan Tadeusz Winiarski nie miał prawa podejrzewać, że imprezę, którą zorganizował dla kumpli, może pokrzyżować coś innego niż tylko pogoda. Ale stało się. Wypił za dużo alkoholu.

Mężczyźni czuli już aromatyczny zapach przypiekanej kiełbaski, już słyszeli łagodny jak szum górskiego potoku dźwięk skwierczącego szaszłyczka. Ale zanim potrawy pojawiły się na stole, zniecierpliwieni czekaniem sięgnęli po zmrożoną wódeczkę.

Biesiadnicy popili i zaczęło się wyciąganie brudów. - Jeden z kumpli miał żal, że mi kiedyś wędkę pożyczył, a ja jej nie oddałem. Za to ja chciałem, żeby mi oddał pożyczoną koszulę - opowiada pan Tadeusz. I tak od słowa do słowa emocje sięgnęły zenitu, a biesiadnicy zapomnieli o skwierczącej na grillu potrawie.

A to, co wydarzyło się potem, jest wielką tajemnicą. Pewne jest tylko jedno - pan Tadeusz ma kilkanaście cięć na głowie po ciosach siekierą. Leży w szpitalu i dochodzi do siebie. Jak jednak tam trafił, nie pamięta. - Już nigdy nie wychylę kielicha na grillu, bo kumple mówią, że sam sobie to zrobiłem - mówi poturbowany męż-czyzna. Tę niecodzienną wersję wydarzeń bierze pod uwagę również policja. - Nie wykluczamy, że poszkodowany sam sobie zadał te ciosy - mówi Roman Marczyński (35 l.) z policji w Turku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają