- Paweł był duszą towarzystwa. Znana była Jego gadatliwość - śmieje się przez łzy harcmistrz Magdalena Masiak (42 l.) ze Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. - Zawsze miał dystans, nigdy się nie wywyższał, nawet gdy był już sekretarzem stanu - dodaje znajoma, z którą Paweł stawiał pierwsze kroki w harcerstwie.
Był harcerzem, bo chciał służyć innym. To ukochana niepełnosprawna siostra Ania otwierała jego serce na problemy społeczne. W czasach, gdy jeszcze nie mówiło się zbyt wiele o godnym życiu chorych, On robił wszystko, by nigdy nie czuła się gorsza. Ania, choć dotknięta ciężką chorobą, poruszająca się o kulach, była żywa i wesoła.
Patrz też: Prezydencki minister zginął z Parą Prezydencką w Smoleńsku
Harcerstwo pozwoliło Mu pomagać także innym, nawet obcym ludziom, choć w czasach PRL nie zawsze było Mu łatwo. Bo zawsze chciał być w zgodzie z zasadami. A w latach 80. nie mógł pogodzić się z upolitycznieniem harcerstwa. Odważnie walczył o powrót do przedwojennych wartości. - Nawet z tego powodu okupowaliśmy kiedyś gmach siedziby popieranego przez władze Związku Harcerstwa Polskiego w Warszawie - opowiada harcmistrzyni.
Ale Paweł zajmował się nie tylko polityką i wielkimi sprawami. Zawsze znajdował czas dla swojej drużyny z warszawskiej Pragi-Południe, a była to drużyna z charakterem - chłopaki z Grochowa. Zawsze Pawła szanowali i słuchali Go we wszystkim. Teraz żaden z nich nie może uwierzyć w to, że harcmistrz Wypych nie pojawi się już na Pradze.