- Wszyscy mi coś obiecywali – żali się pan Bolesław. – Politycy, że mnie nie zostawią samego, w urzędach mnie poklepywano i pocieszano. A prawda jest taka, że gdyby nie siekiera, to i wtedy pies z kulawą nogą by się nami nie zainteresował.
Nolberczykowie stracili dom, bo upomniał się o niego były właściciel, który blisko 30 lat temu wyjechał na stałe do Niemiec. Pan Bolesław zapłacił mu wtedy za dom, ale zamiast aktu notarialnego obie strony podpisały tylko umowę kupna-sprzedaży w obecności gminnego urzędnika. Po latach były właściciel zażądał zwrotu domu twierdząc, że nie ma aktu notarialnego. Sąd stanął po stronie obywatela Niemiec i Nolberczyk wraz z żoną w ciągu jednego dnia wylądował w starym lokalu socjalnym. Od tej pory walczą o swój dom. - Ale to walka z wiatrakami, zwłaszcza tu, na Opolszczyźnie, jeśli chce się wystąpić przeciwko obywatelowi niemieckiemu – tłumaczy pan Bolesław.
Zobacz: Nieuczciwy komornik skazany. Sprawiedliwość jednak istnieje!
Jego zdaniem były właściciel dlatego nie chciał przed laty sporządzić aktu notarialnego, bo po przyjeździe do Niemiec miał zamiar wystąpić o odszkodowanie za pozostawione w Polsce mienie. - Daję głowę, że tak zrobił, dlatego od miesięcy próbuję dotrzeć do niemieckiego archiwum, aby to sprawdzić – mówi Nolberczyk. – Ale wciąż się spotykam z odmowami.
Nolberczyk zwrócił się w tej sytuacji z prośbą o pomoc do polskiego MSZ. - Minęły dwa miesiące i nic – żali się pan Bolesław. - MSZ będzie mogło podjąć działania dopiero po wyczerpaniu przez Państwa Nolberczyków dróg prawnych przewidzianych prawem niemieckim – tłumaczy Marcin Wojciechowski, rzecznik MSZ. - Nie wiem już co robić – twierdzi pan Bolesław. – Adwokaci mnie zwodzą, państwo polskie ma mnie gdzieś. Straciłem dom i cały dorobek życia, a teraz jeszcze prokurator chce mnie ukarać za ta historię z siekierą. Wypada się tylko wystrzelić w niebyt.