Otoczona niewielkim ogrodem betonowa willa przy ulicy Ogrodowej w Warszawie. Tu mieszka Czesław Kiszczak. Człowiek numer dwa w czasach dyktatury Jaruzelskiego, dziś na celowniku IPN
Czeka na proces
Prokuratorzy od lat chcą doprowadzić do skazania go za zbrodnie stanu wojennego, w tym tę najkoszmarniejszą - mord 9 górników w kopalni "Wujek". Proces nie jest jednak w stanie dojść do końca. Ostatnio został zawieszony, bo generał wykręcił się złym stanem zdrowia. Trafił nawet w tej sprawie na przymusowe badania. W oczekiwaniu na ich wynik postanowiliśmy sami przekonać się, jak czuje się człowiek skutecznie unikający kary za zbrodnie komunizmu.
Boazeria za znaczki
Dom najpotężniejszego komunistycznego ministra nie robi wielkiego wrażenia. Może robił takie wtedy, w ponurych latach PRL. Dziś wydaje się skromny.
Na parterze jest malutka kuchnia i przedpokój wiodący do większego salonu. Na piętrze trzy pokoje. Ściany pokrywa lśniąca od lakieru drewniana boazeria położona w latach 80. - Całe życie zbierałem znaczki. Kiedy sprzedałem kolekcję, zarobiłem na tę boazerię - mówi generał, z wyraźną dumą oglądając ściany. Wisi na nich wiele pejzaży. Na półkach sporo książek - nie tylko o polityce - jest poezja Miłosza, Szymborskiej i Herberta.
Ledwo chodzi
Kiszczak faktycznie sprawia wrażenie chorego i słabego. Kiedy zjawiamy się w jego domu, leży na tapczanie w małym pokoiku na piętrze. Podnosi się z trudem, dlatego pomagamy mu ubrać się w szlafrok i zejść na dół.
Wyrzutów sumienia nie ma żadnych. - Wszystko, co zrobiłem, zrobiłem dla dobra Polski - powtarza ciągle. Na nasze pytania odpowiada z trudem, cichym głosem. Często mówi tak słabo i niezrozumiale, że nachylona nad nim żona Maria (80 l.) musi nam tłumaczyć jego słowa.
Generał nie chce się otworzyć. Ale widać, że kochał swoją pracę, bo kiedy o nią pytamy, wyraźnie się ożywia. - Agenci? Niektóre osoby zostały zmuszone do współpracy w niezbyt elegancki sposób - przez słabość do kobiet, alkoholu, hazardu itp. - przyznaje.
Zobacz ZDJĘCIA KISZCZAKA NA DZIAŁCE
Niszczenie akt
Co się stało z teczkami tych ludzi? - Wiele zniszczyłem - przyznaje bez ogródek. - Kiedy po 1989 roku ktokolwiek zwrócił się do mnie w sprawie niszczenia akt, zawsze je niszczyłem. Każdego - mówi. A żona dopowiada: "szef biura przynosił teczkę, wtedy oddawał ją danemu człowiekowi i ten jeszcze w tym samym pomieszczeniu niszczył ją w niszczarce. I oryginały, i duplikaty".
Kim byli ci ludzie? - To nie były płotki - przyznaje generał z uśmiechem. - To byli ludzie poważni. Pisarze, wielcy aktorzy i politycy - wylicza. A żona dopowiada: "ludzie Kościoła".
Wielu z tych ludzi Kiszczak ogląda teraz w telewizorze, który stoi w jego salonie. - Nie powiem, kto. Ale widzę ich w telewizji, często jak na mnie plują - mówi.
Czytaj: Sukces Super Expressu! Koniec klamstw Kiszczaka! Policja doprowadzi go siłą na badania
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail